W piątek późnym wieczorem w
Marysinie Wawerskim
w mieszkaniu na pierwszym piętrze
wybuchł pożar
. Miał on wybuchnąć przez lodówkę. Około 60-letni mieszkaniec płonącego lokalu wybiegł na klatkę schodową, by ostrzec pozostałych lokatorów i wezwać służby ratunkowe. Następnie wrócił do mieszkania, by
ratować swoje dwa koty
.
Zwierzęta przeżyły. Jeden jest w dobrym stanie, drugi z lekkim zapaleniem płuc i poparzonymi łapkami. Niestety
60-letni mężczyzna trafił w stanie krytycznym do szpitala
. Doznał poważnych poparzeń.
- Po przybyciu na miejsce pierwszych zastępów z okna mieszkania na pierwszym piętrze budynku wielorodzinnego wydobywał się dym. Otrzymaliśmy informację, że w środku może przebywać mężczyzna. W trakcie przeszukania lokalu w korytarzu odnaleziono nieprzytomnego mężczyznę z zachowanymi funkcjami życiowymi. Został on ewakuowany i przekazany zespołowi ratownictwa medycznego. Z mieszkania uratowano też dwa koty - przekazał w rozmowie z Artur Kamiński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
Córka 60-letniego pana Władysława postanowiła nagłośnić sprawę i założyła
zbiórkę
,
by pomóc wyremontować mu mieszkanie, w którym mieszkał i przywrócić nadzieję:
"Mieszkanie mojego taty zostało zniszczone przez ogień. Tata nie zważając na swoje bezpieczeństwo, wrócił do płonącego mieszkania, aby ratować swoje ukochane koty. Zwierzęta przeżyły, a tata w ciężkim stanie walczy teraz o powrót do życia i zdrowia w szpitalu. Teraz stajemy przed ogromnym wyzwaniem - odbudować mieszkanie, przywrócić mu życie i nadzieję. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby móc to zrobić. Każdy gest, każda złotówka, każde dobre słowo naprawdę się liczy" - napisano w opisie zbiórki.
Dotychczas udało się uzbierać ponad
27 tysięcy złotych
: