Po tym jak nowi rządzący wprowadzili nowe władze do
TVP
, na jaw zaczęły wychodzić
zarobki niektórych pracowników stacji
. Okazało się, że niektórzy dziennikarze zarabiali krocie. Tak było m.in. w przypadku
Michała Adamczyka
, Samuela Pereiry, czy Danuty Holeckiej.
Pojawiły się także nieoficjalne doniesienia na temat zarobków
Miłosza Kłeczka
. Za jednorazowe poprowadzenie programu
Strefa starcia
mógł liczyć na 2,5 tys. zł. Oprócz tego za jeden dzień pracy w Sejmie inkasował 1200 zł.
Wcześniej, za rządów Prawa i Sprawiedliwości TVP
nie chciała ujawnić zarobków
Miłosza Kłeczka. O takie informacje jeszcze w 2020 roku poprosił poseł Nowoczesnej Adam Szłapka. TVP wówczas stwierdziła, że nie może udzielić takiej informacji, ponieważ formalnie Kłeczek nie był pracownikiem TVP. Prawdopodobnie prowadził jednoosobową działalność gospodarczą i miał podpisaną ze spółką umowę typu B2B.
Jeszcze w kampanii wyborczej w 2023 roku Koalicja Obywatelska na czele z Donaldem Tuskiem zapewniała, że jeśli dojdzie do zmian w TVP, wówczas wszystko stanie się przejrzyste, a zarobki dziennikarzy będą znajdowały się na rynkowym poziomie.
W ostatnich dniach za sprawą m.in. Jana Śpiewaka popularność w sieci zdobywa fragment podcastu
Wprost Przeciwnie
Pauliny Sochy-Jakubowskiej. Dziennikarka do jednego z odcinków zaprosiła prezentera programu
19:30
Marka Czyża
. Zapytała go w nim,
czy miałby coś przeciwko, gdyby jego zarobki zostały ujawnione.
Czyż w odpowiedzi stwierdził, że nie miałby nic przeciwko, jednak nie może ich ujawnić, ponieważ nie jest pracownikiem ani współpracownikiem TVP, a jest wspólnikiem w spółce współpracującej z Telewizją Publiczną:
- Nie, nie miałbym, natomiast ja nie jestem pracownikiem Telewizji Polskiej.
Ja jestem wspólnikiem w spółce, która pracuje dla TVP dlatego ani nie zamierzam, ani nie mam prawa ujawnić tych zarobków
, bo to jest przychód spółki - stwierdził Czyż.