Francuski rząd
tydzień temu przyjął
reformę podwyższającą wiek emerytalny
. Aby uniknąć głosowania w parlamencie, skorzystano z kontrowersyjnej procedury konstytucyjnej. Zmiana wieku emerytalnego była od samego początku sztandarową reformą
Emmanuela Macrona. Zgodnie z przepisami Francuzi, by otrzymać pełne świadczenie emerytalne, muszą ukończy
ć 64 lata i pracować przez 43.
Przed reformą potrzebne było ukończenie 62 lat i przepracowanie 42 lat.
Francuzi ustawie sprzeciwiają się od stycznia. Już wówczas na ulice wyszły
tłumy protestujących.
Po przyjęciu ustawy demonstracje nie ustają:
Na dziś zaplanowano kolejną już
dziewiątą rundę protestów
. Protestujący będą domagać się cofnięcia ustawy i dymisji rządu, który przeforsował projekt bez głosowania w parlamencie. Protesty spowodują poważne utrudnienia zwłaszcza w sektorze transportu. Dziś ma kursować mniej niż połowa pociągów, w niektórych miastach ma dojść do paraliżu komunikacji miejskiej. Z kolei na największych lotniskach w kraju odwołano od 20 do 30 procent lotów.
Strajkować ma także sektor energii, nauczyciele, śmieciarze, dokerzy i kierowcy tirów. W związku z kolejną turą protestów porządku na ulicach będzie strzegło dwanaście tysięcy policjantów, w tym pięć tysięcy w Paryżu.
Pałac Elizejski
zapowiedział, że mimo protestów i niezadowolenia Francuzów
nie ma zamiaru iść na jakiekolwiek ustępstwa.
Wczoraj prezydent Francji
Emmanuel Macron
udzielił
wywiadu
dwóm największym stacjom telewizyjnym: prywatnej TF1 i publicznej France 2. Francuski przywódca stwierdził, że reforma przewidująca m.in. podniesienie ustawowego wieku emerytalnego z 62 do 64 lat powinna być wprowadzona w życie do końca bieżącego roku. Przyznał, że wolałby nie przeprowadzać tej reformy, jednak w jego opinii jest ona niezbędna. Macron przypomniał, że kiedy wkraczał w aktywne życie zawodowe, we Francji było 10 mln emerytów, teraz jest ich 15 mln, a w 2030 r. będzie 17 mln.
-
Czy myślicie, że czerpię przyjemność z przeprowadzania tej reformy? Nie.
Mógłbym zamieść kurz pod dywan, jak wielu moich poprzedników, ale im dłużej będziemy czekać, tym gorsza będzie sytuacja - stwierdził Macron.
Polityk odniósł się także do protestów na ulicach Paryża. Zapowiedział, że nie będzie tolerancji dla agresji podczas demonstracji:
- Same protesty, przeprowadzane w sposób pokojowy, są prawem ludzi, którzy nie zgadzają się z danym prawem, zresztą towarzyszyły one wszystkim reformom emerytalnym - zaznaczył prezydent.
Dodał też, że nie dba już o swoją popularność:
-
Nie zabiegam o reelekcję.
Jeśli dziś trzeba będzie zaakceptować
niepopularność, to ją zaakceptuję
- stwierdził Macron.