Nowa Zelandia
już od początku
pandemii wprowadziła rygorystyczne podejście
do tematu i realizowała politykę "zero tolerancji", która polegała na ścisłym kontrolowaniu aktywności społecznej mieszkańców i ograniczaniu kontaktów międzyludzkich.
Taktyka ta sprawdziła się, ponieważ w kraju od początku pandemii odnotowano tylko
27 przypadków zgonów
spowodowanych zachorowaniem na Covid-19.
W sierpniu z powodu jednego wykrytego zakażenia koronawirusem władze zdecydowały się na wprowadzenie lockdownu:
Obywatele są już jednak zmęczeni ograniczeniami, które obowiązują w kraju. W weekend na ulice wielu miast Nowej Zelandii wyszły tłumy ludzi, którzy protestowali przeciwko obostrzeniom.
Władze przyznały także, że
mimo surowych restrykcji nie udaje się także całkowicie zdławić epidemii
. Dziś odnotowano tam 29 przypadków zakażeń.
- Jest jasne, że okresy surowych ograniczeń nie doprowadziły nas do braku przypadków zachorowań. Izolacja była konieczna, ponieważ nie dysponowaliśmy szczepionką. Teraz ją mamy i możemy zmieniać sposób organizacji naszego życia - powiedziała nowozelandzka premier.
W związku z tym mimo pojawiających się przypadków zakażeń
władze kraju zdecydowały się na luzowanie obostrzeń
. W Auckland - największym nowozelandzkim mieście zapowiedziano, że od wtorku mieszkańcy będą mogli
skorzystać z plaż, spędzać czas na świeżym powietrzu z bliskimi
"z tego samego gospodarstwa domowego", zostaną też otwarte przedszkola. Niebawem prawdopodobnie zostanie podany terminarz otwierania sklepów, restauracji i barów nie został jeszcze ustalony.