Rady wiceministra klimatu, aby
w związku z rosnącymi cenami opału zbierać chrust w lesie
, wzbudziły wiele emocji. Szczególnie zdziwieni są aktywiści i przyrodnicy, którzy alarmują, że drewno zebrane w lesie nie nadaje się do spalenia, bo jest za wilgotne. Tymczasem Lasy Państwowe przypominają, że "chrust" wcale nie jest darmowy.
Przypomnijmy, że
Edward Siarka
w opublikowanym niedawno komunikacie informował, że "wzrosły zapytania do nadleśnictw o wskazanie terenu i zgodę na pozyskiwanie drewna opałowego w lokalnych lasach".
W związku z tym
Lasy Państwowe przygotowały specjalne wytyczne
, z których wynika, że drewno opałowe najniższej jakości w pierwszej kolejności może zostać kupione przez lokalnych mieszkańców. Samodzielne zbieranie gałęzi jest dozwolone, natomiast trzeba pozyskać
zgodę leśniczego
.
- Znacząco umożliwiamy Polakom samowyrób drewna w lesie. Mowa tutaj o zbieraniu chrustu, gałęzi, generalnie drobnicy, ale także możemy udostępnić Polakom grubsze kawałki drewna w takich odcinkach do 1,5 metra. Na początku zgłaszamy się do leśnika, najbliższego leśnika w terenie, może być to leśniczy lub podleśniczy, a nawet wystarczy telefon do nadleśnictwa - mówił na antenie Polsat News rzecznik Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych
Michał Gzowski
.
Podkreślał, że należy korzystać z tego, co już leży i samodzielnie nic nie wycinać. Za drewno wywiezione z lasu należy
zapłacić
, ale są to "ceny symboliczne", ok.
30 zł za metr sześcienny
. Dla porównania, za klasyczne drewno opałowe płaci się ok. 180-200 zł.
- W poprzednich latach zainteresowania praktycznie nie było. Obecnie drewna z gatunków liściastych jest mniej na rynku. Pozyskujemy sosnę ze względu na wywroty po wichurze i ludzie uderzają po każde drewno, jakie można zdobyć, także "gałęziówkę" - mówi w rozmowie z Gazetą.pl rzecznik Nadleśnictwa Brodnica
Paweł Prucnal
.
Tam za metr sześcienny drzew iglastych trzeba zapłacić 30,70 zł, a za liściaste 36 zł.
O opłatach za chrust Lasy Państwowe przypominają także w mediach społecznościowych.
"Tak, w lesie można zbierać chrust, a nawet konary i pnie. I, co chyba jest dla części naszych obserwatorów zaskoczeniem, trzeba za to leśniczemu zapłacić drobną kwotę. A teraz najlepsze:
tak jest od dziesięcioleci
" - czytamy.