Logo
  • DONALD
  • ROZMAWIAMY Z MASZYNISTĄ GRZEGORZEM I PYTAMY, CZY FAJNIE TAK JEŹDZIĆ CIUCHCIĄ I KIEDY PKP SIĘ POPRAWI

Rozmawiamy z maszynistą Grzegorzem i pytamy, czy fajnie tak jeździć ciuchcią i kiedy PKP się poprawi

06.03.2022, 14:00
Donald.pl: Ile zarabiasz?
Grzegorz: 3600 zł z groszami na rękę. Bazowo - 3200, ale zawsze jakaś premia, dodatek wpada.
Donald.pl: Zarobki mocną się różnią? Np. między maszynistami pociągów towarowych a osobowych?
Grzegorz: Generalnie zarobki w przewozach pasażerskich są około 20% lepsze niż w towarowych. Na kwotę ostateczną składają się różne zmienne, ale wychodzi mniej więcej taka różnica. Oczywiście są dziesiątki innych przewoźników, zarówno pasażerskich jak i towarowych, ale generalnie w Intercity są chyba najlepsze zarobki dla maszynistów.
Donald.pl:
Mocno trzeba się natrudzić, żeby zostać maszynistą?
Grzegorz: To zależy, jeśli robi się to, co się lubi, to da się pokonać nawet największe góry. A tak praktycznie trzeba zdać licencję maszynisty, żeby uzyskać uprawnienia. Obydwa te etapy oczywiście wymagają "odbębnienia" określonej liczby godzin nauki teoretycznej, praktycznej i już samej jazdy pod nadzorem. 
Donald.pl:
A lubisz swoją pracę? Od zawsze chciałeś być maszynistą, czy miałeś inne plany?
Grzegorz: Od gówniaka. Dręczyłem całą rodzinę, żeby gdziekolwiek jechaliśmy, jechać pociągiem, chodzić na dworce w godzinach przyjazdów pociągów dalekobieżnych, bo mają najwięcej wagonów i parę razy udało mi się dostać do kabiny starych EZT - Elektrycznych Zespołów Trakcyjnych. Praca jest ciężka, ale dla osób mniej lubiących towarzystwo innych ludzi zdecydowanie odpowiednia.
Donald.pl: Czyli jesteś takim pociągowym świrem. 
Grzegorz: Można tak powiedzieć, robię to co od zawsze kochałem.
Donald.pl: Inni maszyniści podzielają Twoje podejście, czy zdarzają się narzekacze?
Grzegorz: Zdarzają się, zwłaszcza, z mojej perspektywy, wśród osób "starszego pokolenia". Nie jest to zasada, ale zdarza się. Wśród osób w moim wieku są to w 90% zapaleńcy nawet więksi ode mnie.
Donald.pl: Macie jakieś żarty albo memy branżowe? Z czego sobie śmieszkujecie jak się spotykacie?
Grzegorz: Głównie są to żarty ze starego typu lokomotyw spalinowych i elektrycznych, jeśli chodzi o memy. Żarcików nawiązujących do tematu kolei jako takich osobiście nie słyszałem zbyt wiele.  
Słowniczek branżowy: 
Zakręcić kołem - przyspieszyć. W lokomotywie zamiast pedałów do zmiany prędkości służy takie koło wyglądem przypominającym kierownicę w samochodzie. 
Starsze modele i typy lokomotyw miały to do siebie, że wydawały całą gamę dźwięków mało przyjemnych dla ucha przy "nabieraniu" rozpędu. A im szybciej przyspieszały, tym większy hałas/dym (w przypadku spaliniaków).
Donald.pl:
bardzo problematyczne są te stare pociągi?
Grzegorz: Ja sam na całe szczęście nie wiem. Oszczędzone były mi przejażdżki zabytkami. Zresztą każdy maszynista przy uzyskiwaniu uprawnień uczy się na konkretny typ lokomotywy. W moim przypadku była to EP09 - najpopularniejszy model lokomotywy w ruchu pasażerskim dalekobieżnym w Intercity.  
Starsze modele i przygody z nimi związane znam z opowiadań i anegdot. Na szczęście PKP Intercity pod względem taboru naprawdę zmienia się na lepsze.
Donald.pl:
Chętnie przytulimy jakąś anegdotkę.
Grzegorz: Na jednym z kursów miałem wykładowcę, który pracował na pierwszych egzemplarzach lokomotyw elektrycznych w Polsce. Jako że był to głęboki PRL, o części było trudno, jeszcze trudniej o kogoś, kto się na tym znał i nie był aktualnie na rauszu. Więc gdy lokomotywa przez niego prowadzona doznała dość poważnej usterki, której sam nie mógł naprawić, wezwana została lokomotywa "ratunkowa" celem ściągnięcia tej zepsutej ze szlaku.  
Grzegorz: Pech chciał, że lokomotywa ratunkowa po przyjeździe na miejsce również się zepsuła a maszynista, który nią jechał, był tak napruty, że nie mógł sam wyjść z kabiny. Opóźnienie dochodziło już wtedy do 4 godzin. Kiedy przyjechała kolejna lokomotywa, która zabrała w końcu te dwie rozkraczone i uwaga, 1 wagon osobowy. 
Skończyło się na tym, że trzy lokomotywy ciągnęły jeden wagon.
Donald.pl:
A trzecia lokomotywa się nie zepsuła?
Grzegorz: W trzeciej lokomotywie przyjechał cały zespół elektryków i monterów. Wszyscy trzeźwi, więc byli zabezpieczeni na taką okoliczność
Donald.pl: Czyli dawniej wszyscy byli nawaleni, ale jakoś to prosperowało?
Grzegorz: Nie wszyscy, zresztą powtórzę, że znam te czasy tylko z opowieści, ale większość zabijała długie godziny za "kółkiem" wódą i zakąską. Podobno głównie w składach towarowych. Za mojej kadencji, czyli od 6 lat kiedy pracuję jako maszynista, zetknąłem się z jednym przypadkiem złapania kogoś na "podwójnym gazie". Inna sprawa, że rzadko miewamy kontrole i "dmuchanie" o których zawczasu nie wiemy.
W tamtych czasach wszystko było na zasadzie "jakoś to będzie". Do tej pory wśród "starszej" ekipy widać pewne symptomy "niedasięizmu" i pochodnych. 
Donald.pl:
Były jakieś konsekwencje?
Grzegorz: Poważne, począwszy od dożywotniego zakazu wykonywania zawodu, karę grzywny na rzecz jakiegoś stowarzyszenia od walki z alkoholizmem, kończąc na zawiasach.
Donald.pl: Jest jakiś aspekt, który kiedyś funkcjonował lepiej, a teraz jest gorzej? Np. czy kiedyś Polska była lepiej skomunikowana niż teraz?
Grzegorz: Tak, kiedyś kolej była drugim po PKSach głównym środkiem transportu w Polsce. Nie było prywatnych busów, autobusów, loty krajowe były drogie i generalnie tylko dla elit. Opóźnienia i awarie się zdarzały, ale głównym plusem była liczba miejscowości z dostępem do komunikacji kolejowej. Prawie dwa razy więcej wiosek i miasteczek niż dzisiaj. Teraz zaczyna się to poprawiać, na stare szlaki powoli wracają pociągi regionalne.
Donald.pl: Ta dostępność spadła właśnie przez rozwój innych środków komunikacji?
 
Grzegorz: Na spadek tej popularności złożyło się wiele czynników. PKP było jedną firmą, a potem została podzielona na małe spółki i oddziały, przez to drastycznie obcięto finansowanie przewozów kolejowych. Do tego doszedł starzejący się tabor.  A na ostatnim miejscu właśnie rozwój innych środków komunikacji, więcej samochodów prywatnych. Samochód i autobus dojadą wszędzie, pociąg z torów nie zjedzie.
Donald.pl: Co Cię najbardziej denerwuje w pracy? I w polityce PKP?
Grzegorz: W pracy firmy najbardziej irytują mnie zmiany grafiku i przydziału na konkretne trasy. Powinno wyglądać to na przykład tak: jestem z Rzeszowa, rozpoczynam w Rzeszowie, w Krakowie oddaję lokomotywę i wsiadam do takiej, która wraca do Rzeszowa i kończę pracę. A wygląda to coraz częściej tak, że po przyjeździe, dajmy na to do tego Krakowa, okazuje się, że nie ma komu zabrać składu z Krakowa do Warszawy i nagle, z perspektywy wolnego wieczora, lądujesz o północy 400 kilometrów od domu. Oczywiście masz zapewnione zakwaterowanie, ale kolejnego dnia o 7 rano masz odebrać kolejny pociąg z Rzeszowa do Krakowa. I cały plan się sypie. 
Donald.pl: Czyli macie braki kadrowe.
Grzegorz: Podobno jest coraz więcej młodych maszynistów - powinni być tacy "dyżurni" w każdym zakładzie, żeby w razie potrzeby pojechać, zabrać skład tam i tam i wrócić. Oczywiście to wiązałoby się z wprowadzeniem nowych etatów itp., ale darowałoby wielu ludziom wiele nerwów.
Donald.pl: Skoro lądujesz w hotelach, to Twoja praca to trochę takie wakacje?
Grzegorz: Tym hotelom pracowniczym daleko do Hiltona czy Marriotta Oczywiście wszystko jest, łóżko, szafa, stolik, nawet czasem tv, ale zdarzają się np. wspólne łazienki. Może inaczej, zdarzają się łazienki w pokojach.
Donald.pl: Łazienki? Czyli luksus.
Grzegorz: Ogólnie nie jest źle, standard jak w hostelach dla studentów za 30 zł za nockę.
Donald.pl:
Dziewczyny lecą na maszynistów?
Grzegorz: Jedna leci i to mi wystarczy. A tak na poważnie to nie zauważyłem takiej tendencji. O wiele większym wzięciem cieszą się konduktorzy, ale wynika to z pracy bezpośrednio z pasażerami, a ja widzę często tylko tych stojących na peronie, a mnie nie widzi praktycznie nikt
Donald.pl: Dłuższe trasy nie przeszkadzają Twojej lubej?
Grzegorz: Moją dziewczynę denerwują tak samo jak mnie te niespodziewane zmiany w grafiku, ale poza tym poznaliśmy się, jak byłem już na kursie, więc wiedziała, na co się pisze.
Donald.pl: Była jakaś sytuacja, że dziewczyna podrywała konduktora, bo nie miała biletu?
Grzegorz: Słyszę od nich takie historie średnio co tydzień, więc można powiedzieć, że to dość częste zjawisko.
Donald.pl: To w sumie bycie konduktorem to dobra alternatywa dla Tindera.
Grzegorz: No tak, zamiast przesuwać w prawo, można udawać, że coś nie tak z biletem i zaprosić do przedziału konduktorskiego :3 
Donald.pl: Jarasz się jakimiś nowinkami technologicznymi? Takimi jak te pociągowe potwory z Chin?
Grzegorz: Tak, interesuję się nowościami w taborze i szeroko pojętej informatyzacji systemów PKP - od zarządzania ruchem po sprzedaż. Info dla laików - w niedługim czasie zobaczymy na pokładach nowych wagonów drugiej klasy automaty z przekąskami i napojami. Nie wszyscy też wiedzą, że w najnowszych wagonach pierwszej klasy zamontowane są ładowarki indukcyjne do smartfonów.
Donald.pl: Co z takich nowinek jest dla Ciebie najciekawsze, takie, że wciągasz powietrze i mówisz "Future is now, old man"?
Grzegorz: Dla mnie taką nowinką / procesem, który zatyka dech w piersiach, jest stopniowe przyspieszanie polskich pociągów. Wiąże się to oczywiście z przebudową całej infrastruktury około-kolejowej, montażem nowoczesnych systemów w elektrowozach, ale daje wymierne korzyści - za dwa, trzy lata, mam nadzieję, z Krakowa do Gdańska pojedziemy na pokładzie Pendolino z prędkością 250 km/h.
Donald.pl: A teraz jakie prędkości rozwijają?
Grzegorz: Teraz prędkość rozkładowa na kilku etapach tej trasy to 200 km/h. W porównaniu z tym co było 20 lat temu, gdzie 160km/h na kolei to był luksus, to naprawdę jest postęp.
Donald.pl: Macie jakieś znienawidzone grupy, na przykład tramwajarze?
Grzegorz: Jest pewna "kategoria" ludzi, którzy są co najmniej "mało poważani" wśród kolejarzy wszelkiej maści. Chodzi o tzw mikoli (mikol - Miłośnik KOLei) a w szczególności takich, którzy lubują się w robieniu fotek i video przejeżdżającym składom.
Donald.pl: A dlaczego?
Grzegorz: Często zdarza się, że obiektyw wychwyci coś, co nie powinno mieć miejsca - a to pracownik techniczny wejdzie tam, gdzie nie powinien, albo kiedy nie powinien, a to maszynista wyjdzie z kabiny na peron na dłuższym postoju i wda się w pogawędkę z np. kierownikiem pociągu.
Donald.pl: I macie przez to problemy?
Grzegorz: Często tak, mnie one ominęły, ale też często zwyzywam w myślach takiego "miłośnika" który pcha się z kamerą niemalże na tory. 
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby oni trzymali to dla siebie, ale dużo ludzi, jak to w Polsce, lubi dokopać drugiemu, więc wysyłają takie zdjęcia do przewoźnika do UTK czy jeszcze gdzieś indziej.
Donald.pl: Da się ich złapać i zamknąć w przedziale konduktorskim za bycie konfiturą?
Grzegorz: Ja bym ich zamknął w kiblu TLK "Rozewie" na kilka godzin, to by się im odechciało.
Słowniczek: TLK Rozewie - skład z chyba najstarszymi wagonami w PL.
Donald.pl: Czy żeby zostać maszynistą, trzeba koniecznie kibicować Kolejorzowi?
Grzegorz: Przypomnieliście mi właśnie o kolejnej grupie, której kolejarze nie lubią. Zresztą chyba nikt nie lubi. Kibole, czy to z Kolejorza, czy skądkolwiek.
Donald.pl:
Tu pewnie też masz jakieś ciekawe historie?
Grzegorz: Kilka lat temu w dwóch wagonach jechali kibole z Krakowa do Warszawy. Konduktorzy nawet tam nie wchodzili, na jednej stacji ktoś wyrwał kibel w toalecie i próbował wyjść tamtędy na zewnątrz, na następnej przyjechała policja, bo ktoś z pasażerów z innych wagonów zgłosił jakieś obsceniczne gesty w kierunku dzieci. Po przyjeździe do stacji docelowej jeden wagon poszedł do zezłomowania - wyrwane fotele, wybite szyby, nadpalone obicia foteli. 
Donald.pl:
A Woodstockowicze są grzeczniejsi?
Grzegorz: Nigdy nie wiozłem ludzi na Woodstock, ale zdarzyło mi się z nimi jechać jako pasażer. Z początku totalna załamka, brak miejsca nawet stojącego poza gnieceniem się przy drzwiach wyjściowych. Ale z czasem rozkręciła się dobra balanga, gitary, śpiew, pewne popularne wino za 4 zł i wszechobecny zapach zioła, więc pomimo pewnych niedogodności akurat Woodstockowicze wywarli na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Chillera, nikt się o nic nie spinał, ludzie pożyczali sobie powerbanki, dzielili się żarciem, alkoholem.
Donald.pl: Za co najbardziej lubisz swoją pracę?
Grzegorz: Za święty spokój w kabinie, jako że jestem typem raczej introwertyka, spędzenie kilku godzin w ciszy i spokoju, skupiając się tylko i wyłącznie na pracy, jest dla mnie błogosławieństwem.
Donald.pl: Czyli prowadzenie pociągu to trochę taka medytacja, może mógłbyś zostać mnichem jak znudzi Ci się maszynowanie.
Grzegorz: W sumie tak. Z rzadka trafi mi się ktoś na przyuczenie, czasem coś pogadam na wymiance z drugim maszynistą i to w zupełności spełnia moje potrzeby socjalizacji w pracy.
Donald.pl: Grasz po pracy w Train Simulator?
Grzegorz: Nie, jednak co za dużo to niezdrowo. Zdarzało mi się grać we wczesne części jako dzieciak, ale moja ulubioną czynnością tam było budowanie customowej trasy, jak najdłuższej i najprostszej, wrzucanie na tory jakiejś szybkiej lokomotywy, rozpędzanie jej do granic możliwości i patrzenie jak wypada poza mapę. Wiem, że średnio to świadczy o mnie jako o dzisiejszym maszyniście, ale cóż, tak było :3 Dodam, że nie chwaliłem się tym na badaniach psychologicznych.
Teraz gram głównie w League of Legends i czasami w Fifę, także standard.
Donald.pl: A jaką postać mainujesz w LoLu?
Grzegorz: Wukong i Sejuani.
Donald.pl: Jak to jest z tymi samobójcami na torach?
Grzegorz: Samobójcy to temat rzeka, bardzo się tego obawiałem, gdy zaczynałem swoją przygodę z koleją i w sumie nadal to gdzieś z tyłu głowy mam. 
Ale trzeba popatrzeć w ten sposób: jadąc samochodem też możesz kogoś śmiertelnie potrącić i widzieć ze szczegółami na szybie co z tego kogoś zostało. W przypadku pociągu problem jest inny - nie możesz nic zrobić. Możesz oczywiście wdrożyć hamowanie nagłe/awaryjne, ale pamiętajmy, że średniej wielkości skład waży nawet kilka tysięcy ton. Przy 120-160km/h trasa hamowania może wynieść nawet kilka kilometrów. Jako kierowca samochodu masz większe pole do manewru, jako maszynista tylko siedzisz i patrzysz.
Donald.pl: Znasz kogoś, komu się przydarzyło takie doświadczenie?
Grzegorz: Nie miałem nigdy samobójcy na trasie i obym nie miał. Nie znam też nikogo takiego.
Donald.pl: Czyli można powiedzieć, że jest to rzadsze zjawisko, niż się uważa?
Grzegorz: A uważa się je za częste? Myślę, że ludzie jednak wyolbrzymiają skalę tego zjawiska. Jest wiele szybszych i bardziej skutecznych sposobów na odebranie sobie życia. W końcu zawsze możesz tak wylądować na torach, że zmieścisz się pomiędzy szynami, a pociąg z hukiem przejedzie nad Tobą, nie robiąc Ci krzywdy. Znamy to z TV.
Donald.pl: Ok, to może jeszcze jakaś ciekawostka na koniec?
Grzegorz: Kojarzysz te czerwone rączki od hamulca awaryjnego? W starych przedziałowych wagonach, takich jakby obitych drewnem, w większości przypadków nie działają.
Donald.pl: Oh.
 

Hej, przypominamy tylko:

1. Szanujemy nawet ostrą dyskusję i wolność słowa, ale nie agresję. Przemocowe treści będą usuwane.

2. W komentarzach można swobodnie używać embedów z mediów społecznościowych.

3. Polecamy założenie konta, dzięki temu możesz zobaczyć wszystkie swoje dyskusje w jednym miejscu i dodać coś (👉 Sortownia), co trafi na stronę główną.

4. Jeżeli chcesz Donalda bez reklam, dołącz do naszych patronów: https://patronite.pl/donaldpl

STRONA GŁÓWNA »
NAJLEPSZE KOMENTARZE TYGODNIA