Tomasz Sekielski
jako nowy redaktor naczelny
Newsweeka
, opublikował swój
pierwszy wstępniak
. Tekst jest ogólnodostępny, także dla osób, które nie mają wykupionego płatnego dostępu do materiałów serwisu Newsweek.pl. Nowy redaktor naczelny wrócił w nim do
sprawy Tomasza Lisa.
Przypomnijmy, do rozwiązania współpracy pomiędzy Lisem a
Newsweekiem
doszło w związku ze skargami pracowników na szefa redakcji i wnioskami wewnętrznej komisji. Niedługo później dziennikarz Wirtualnej Polski porozmawiał z byłymi podwładnymi Tomasza Lisa. Opowiadali oni o zachowaniach, które miały charakter mobbingu:
Sekielski we wstępniaku przypomniał, jak współpracował z Tomaszem Lisem. Przyznał, że
nie należał on do jego ulubionych szefów
. Miał on stosować metodę kija, a nie marchewki:
"Nie będę (…) udawał, że Tomek był moim ulubionym szefem. Jego styl zarządzania redakcją
opierał się raczej na używaniu kija niż marchewki.
Wybuchy złości, nieustająca presja sprawiały, że nie wszyscy wytrzymywali tę swoistą tresurę" - napisał.
"Ileż razy słyszałem wtedy od niego, że newsy to nie miejsce dla "grzecznych harcerek" ani "szkółka niedzielna". Był genialnym dziennikarzem, perfekcjonistą, któremu wiele się wybacza. Wtedy, w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku, błędnie wydawało nam się, że taka jest norma, że tak muszą wyglądać relacje w redakcji, że tak funkcjonują media" - dodał.
Nowy redaktor naczelny pisma stwierdził, że
czasy się zmieniły, jednak autokratyczny styl zarządzania Tomasza Lisa nie
:
"Na szczęście czasy się zmieniają, tyle tylko, że nie zmienił się Tomek. Nadal jako redaktor naczelny zachowywał się jak autokrata, a jego drapieżny styl zarządzania sprawił ból konkretnym osobom. W ostatnich dniach od ludzi pracujących w „Newsweeku” usłyszałem wiele historii świadczących o tym, że w redakcji panowała "toksyczna atmosfera"" - napisał.
Na koniec Sekielski dodał, że
Newsweek
wyjdzie z tej sytuacji cało:
"Polskie media nie są wolne od patologii, ale chcę jasno powiedzieć, że redakcja
Newsweeka
nie jest siódmym kręgiem piekielnym z
Boskiej komedii
Dantego. Wszystkim, którzy dziś wskazują na naszą redakcję, domagając się publicznych rozliczeń, radzę, by nie zapomnieli rozejrzeć się wokół siebie i sprawdzili, czy w ich redakcjach i miejscach pracy nie dzieją się złe rzeczy. Zapewniam, że my z obecnego kryzysu wyjdziemy wzmocnieni, bo wierzymy w nowy początek, bo wiemy, jak ważny jest
Newsweek,
szczególnie w czasach, gdy wolnych mediów jest coraz mniej" - dodał.
Co ciekawe, po publikacji wstępniaka Tomasza Sekielskiego,
dziennikarka
Newsweeka
Renata Kim podziękowała nowemu szefowi
za wysłuchanie i zrozumienie. Kobieta przyznała, że to ona poinformowała dział HR o sytuacji w
Newsweeku
:
- Teraz mogę już przyznać, że to ja byłam osobą, która zawiadamiała HR i związki zawodowe o sytuacji w
Newsweeku
- napisała Renata Kim.
Pod wpisem dziennikarki pojawiło się wiele tweetów wyrażających wsparcie dla niej:
Na sytuację natychmiast zareagował Tomasz Lis: