19 sierpnia Onet opublikował tekst, w którym ukazał
powiązania pomiędzy wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem
a zorganizowanym
hejtem wobec polskich sędziów,
którzy sprzeciwiają się wprowadzanym przez PiS zmianom w wymiarze sprawiedliwości.
Dyskredytowano m.in. prof. Krystiana Markiewicza, szefa "Iustitii".
Akcję prowadziła kobieta o imieniu Emilia
, znana na Twitterze jako @MalaEmiE, wcześniej jako
Emilia Szmydt.
Prywatnie Emi związana jest z sędzią, pracownikiem Krajowej Rady Sądownictwa, który wcześniej pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Kobieta twierdziła, że nie miała kontaktu z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą.
Okazuje się, że
do hejterki Emilii napisał sam prezes Prawa i Sprawiedliwości.
Do pisma dotarła
Gazeta Wyborcza.
Kobieta pierwsza napisała do prezesa PiS.
W liście
skarżyła się, że "czuje się pokrzywdzona działaniami wymiaru sprawiedliwości
, ale także Pana Łukasza Piebiaka, Podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości".
Jarosław Kaczyński odpowiedział na list Emi i zaproponował jej wsparcie.
"
Jeśli będzie Pani oczekiwała ode mnie wsparcia
, którego mógłbym udzielić, działając w ramach uprawnień przysługujących parlamentarzystom,
proszę o informację
" - napisał prezes PiS.
Kaczyński miał też poprosić Emi o doprecyzowanie problemu.
Gazeta Wyborcza
zapytała o korespondencję biuro poselskie Jarosława Kaczyńskiego. Otrzymała odpowiedź, że
opublikowany list to autentyczne pismo.
Sama Emi tłumaczy Wyborczej, że napisała do prezesa PiS, ponieważ "obiecano jej pomoc prawną" oraz to, że jej aktywność w mediach społecznościowych "jest pod ochroną".
- Ale
w którymś momencie się ode mnie odwrócono
- żali się
Wyborczej
Emi.
Według ustaleń dziennika
to nie pierwszy kontakt między Emilią i prezesem Kaczyńskim.
We wspomniany wcześniej liście Kaczyński przypomina, że już raz jej pomógł:
"Wiosną 2017 r. w sprawie postępowania dotyczącego ustalenia kontaktów Pani małżonka, Pana Tomasza Szmydta, z małoletnimi córkami z poprzedniego małżeństwa" - czytamy.