Fot. nadesłane.
Od 1 kwietnia zgodnie z rozporządzeniem rządu w sklepach spożywczych obowiązują nowe obostrzenia. W środku przebywać może tylko
trzy razy więcej klientów niż jest w nim wszystkich kas lub stanowisk do płacenia.
W efekcie przed sklepami tworzą się ogromne kolejki.
W odpowiedzi część sklepów
wydłużyła godziny otwarcia
, niektóre dyskonty otwarte są nawet całodobowo. Okazuje się, że niektóre punkty próbują
radzić sobie z nowymi zasadami w inny sposób
.
Jak informuje nasza czytelniczka, pracowniczka Biedronki,
w marketach sieci tworzone są "kasy mobilne"
, które nie służą jednak do płacenia, a jedynie do zwiększenia legalnej liczby klientów w sklepie.
"Jestem pracownicą jednej z Biedronek. Praca trudna, szczególnie w tym czasie, ale satysfakcjonująca. Jednak to co wyczynia moja firma w ostatnich tygodniach to jakaś paranoja. Jak wiadomo rząd wprowadził zakaz wpuszczania większej liczby klientów niż łączna ilość kas razy trzy. Jakaś mądra głowa w zarządzie wymyśliła
patent na, jak to stwierdzono, elastyczne podejście do nowych przepisów
. Otóż na sklepach zamontowano
"kasy mobilne"
, które jednak wcale nie służą do kasowania, a jedynie
zwiększenia liczby kas i klientów na sklepie
" - pisze nasza czytelniczka.
Część nowych zasad wprowadzonych przez rząd krytykują handlowcy zrzeszeni w
Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Wskazują m.in. na problem z "godzinami dla seniorów", ponieważ pracownicy sklepów nie mają prawa legitymować klientów.
Zwracają też uwagę, że kolejki, które tworzą się przed sklepami, również są niebezpieczne.
"Wprowadzone obecnie obostrzenia zmniejszyły przepustowość handlu, przez co ograniczyły dostęp obywateli do niezbędnych produktów. Przed sklepami tworzą się kolejki, które same w sobie stwarzają zagrożenie w postaci rozprzestrzeniania się wirusa" - podkreśla w komunikacie
Renata Juszkiewcz
, prezes POHiD.