Kinga Rusin
, która po raz kolejny
relacjonowała dla TVN rozdanie Oscarów,
wstawiła w poniedziałek na Instagram
zdjęcie z Adele.
Dziennikarka chwaliła się, że była
na prywatnej imprezie Beyoncé i Jaya Z
, z Adele rozmawiała o butach, Jay Z uczył ją układu tanecznego, a z
Leonardo DiCaprio
tańczyła za rękę.
"Tylko ok. 200 osób, na małej, klubowej przestrzeni, z najlepszą muzyką, z zakazem robienia zdjęć. Ulica zamknięta i pilnie strzeżona, wejście kuchennymi drzwiami" - relacjonowała.
"Otoczony wianuszkiem dziewczyn
Bradley Cooper
posyłał mi uśmiechy, ale chyba dlatego że jego też rozśmieszył mój taniec z Jayem Z. Klan Kardashianek (Kim, Kourtney, Khloe) bawił się we własnym gronie. Kanye West i Travis Scott wzięli udział w radosnym jam session gospodarzy. Popis na scenie dał Puff Diddy, a pod sceną parkietem zawładnęli jego synowie.
Charlize Theron zaproponowała mi kawałek pizzy.
W towarzystwie Lany del Rey był reżyser
Jo Jo Rabbit
- Taika Waititi, z nim rozmawiałam najdłużej, o jego filmie, który uwielbiam".
Wpis wywołał spore
zainteresowanie w zagranicznych mediach
ze względu na zdjęcie Adele, która przeszła ogromną metamorfozę.
Ostatecznie
Rusin postanowiła "zarchiwizować" zdjęcie
z zamkniętej imprezy. We wpisie na Instagramie dodała też, że nie będzie udzielać na ten temat wywiadów:
Okazuje się, że, to nie koniec wpisów dziennikarki TVN dotyczących relacji z prywatnej imprezy u Beyoncé i Jaya Z. Wczoraj Rusin przyznała, że
"siedząc w Los Angeles zaśmiewa się z memów powstałych na kanwie jej relacji":
"Tak, moje przygody były jak z bajki i są wręcz niewiarygodne.
Sama mam ochotę te memy tworzyć.
Ale najśmieszniejsze jest to, że to co opisałam jest prawdą. Życie tworzy niesamowite scenariusze. Nie wierzycie? Niech będzie, że mi się przyśniło, jeśli oczywiście lepiej się poczujecie" - napisała Rusin na Instagramie.
Dziennikarka TVN
przyznała, że "insiderską relację" z imprezy pisała bardzo ostrożnie ze względu na rygorystyczne przepisy
obejmujące dziennikarzy w Kalifornii. Rusin stwierdziła też, że swoją publikacją
naraziła się wielu osobom
w Los Angeles, "ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich":
"Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich
. I trzeba trochę odwagi. Dziennikarze cały czas wszystkim się narażają. Bardziej narażam się myśliwym czy Ministerstwu Środowiska. Więc na pewno nie będę się przejmować ewentualnym zakazem wstępu na imprezy w USA. A miłą nagrodą są zaproszenia udzielenia wywiadów w światowych telewizjach" - napisała Rusin.