O
Wacławie Demeckim
głośno było na początku roku. To on jest fundatorem
"dzwonów smoleńskich"
, które pojawiły się na Krakowskim Przedmieściu.
Teraz Demecki kandyduje do
rady Ursynowa
z listy komitetu Kornela Morawieckiego
Wolni i Solidarni
. O głosy wyborców postanowił zawalczyć za pomocą
dużej płachty
, którą zawiesił na elewacji budynku przy Dunikowskiego 2.
Jak donosi serwis haloursynow.pl, wykonał to "metodą alpinistyczną", robiąc przy okazji
dziury w elewacji
i
wyłamując zamki
w klapie dachu. Wywołało to oburzenie mieszkańców, którzy sprawę zgłosili do administracji spółdzielni, a ta dalej na policję.
Daliśmy kandydatowi 24 godziny na usunięcie tej płachty na jego koszt. Jeśli tego nie zrobi sprawa trafi do sądu. Zostanie mu też wystawiony rachunek za dewastację elewacji budynku i zniszczenie wejścia na dach
- wyjaśnia
Piotr Janowski
, prezes SMB "Jary".
Tymczasem kandydat broni się, tłumacząc, że
płachta wisi na wysokości jego mieszkania:
Wisi na moim mieszkaniu, na mojej ścianie. Prezes spółdzielni powiedział, że u siebie mogę zawiesić.
Demecki sugeruje też, że cała akcja jest
atakiem na jego kampanię
prezesa spółdzielni, który również kandyduje na radnego.
Tak działa konkurencja, która chce, żeby było po staremu
- mówi.
Spółdzielnia
odmówiła
też Demeckiemu wynajmu sali na spotkania z wyborcami.
Osoba która ostentacyjnie dewastuje mienie spółdzielni nie zasługuje na to, żeby korzystać z naszych pomieszczeń
- wyjaśnia prezes Janowski.
To jednak nie zatrzyma Demeckiego:
To wszystko prowokacja, ja załatwiam sobie ochronę
, będzie spotkanie i koncert. Oni nie chcą, ale armia radziecka też nie chciała, a ja pojechałem do Legnicy i ją wyprowadziłem
- komentuje.
Facebook/Obywatele Ursynowa