Protest w Nowym Jorku, fot. East News
Na łamach Slate Magazine ukazał się w tym tygodniu obszerny artykuł analizujący,
dlaczego masowe protesty w USA nie zwiększyły liczby zarażeń
. Od pierwszych demonstracji minęło już ponad 3 tygodnie, a ani w Minneapolis, ani w Nowym Jorku czy Waszyngtonie, gdzie odbywały się największe protesty
, nie zaobserwowanego skoku liczby zarażonych
.
Brak gwałtownych wzrostów liczby zarażonych zaskoczył zarówno polityków, jak i lekarzy. Po przeanalizowaniu zdjęć i filmów eksperci stwierdzili, że udało się uniknąć fali zachorowań dzięki temu, że
duży odsetek demonstrujących nosił maseczki
.
To, że maseczki mogą być największą barierą dla rozprzestrzeniania się koronawirusa, wskazuje kilka ostatnich badań. Według badaczy z Cambridge,
jeśli maseczki nosi ponad 50 proc. społeczeństwa, współczynnik R wirusa jest mniejszy lub równy 1
. Jak wskazuje Slate Magazine, przykład demonstracji w USA pokazuje, że w tym kontekście dystans społeczny może być mniej istotny.
Jeffrey Shaman
, który prowadzi badania nad skutecznością maseczek na Columbii twierdzi, że większość infekcji występuje w pomieszczeniach.
- Myślę, że na zewnątrz i w maseczkach jesteśmy bardziej bezpieczni - mówi Slate Magazine.
Zespół Shamana stworzył modele demonstracji, aby sprawdzić, czy mogą one doprowadzić do wzrostu liczby zarażeń Covid-19. Przygotowano
scenariusze, w których zmieniały się okoliczności,
w tym odsetek noszących maseczki. W najgorszym scenariuszu do tej pory powinien wystąpić gwałtowny wzrost zachorowań, w średnim liczba zarażeń byłaby większa niż obecnie, ale bez gwałtownego skoku. W najlepszym scenariuszu dzięki maseczkom transmisja wirusa została stłumiona.
-
Właśnie widzimy, że najbardziej optymistyczny scenariusz okazał się najdokładniejszy
- mówi Shaman.
Oczywiście do ogólnego wniosku badaczy należy dodać pewne
zastrzeżenia
. Po pierwsze, eksperci wskazują, że większość protestujących to
osoby młode, mniej narażone na zachorowanie
. Nie jest więc jasne, czy transmisja koronawirusa przebiegłaby podobnie, gdyby dotyczyła 50-latków.
Po drugie, Shaman podkreśla, że nie na wszystkiych wydarzeniach i imprezach plenerowych sytuacja wygląda tak samo.
- Plaża, park, otwarta przestrzeń, słońce, ludzie, którzy rozkładają się na kocach - to w porządku. Ale już stadion baseballowy i ludzie ustawieni ramię w ramię, bary, hot dogi i zatłoczone toalety - to za dużo - przyznaje badacz.