Czasem mignie twarz aktora albo aktorki, niekoniecznie najmłodszego pokolenia. Uwiązani na krótkich smyczach telewizyjnych producentów, wolą się nie wychylać. Uśmiercenie większości z nich to mała korekta w scenariuszu. Nie trzeba ani setnej części zachodu, potrzebnego by onegdaj zakończyć żywot Hanki Mostowiak.
Honoru gigantów rocka, po śmierci Kory, broni już tylko Zbigniew Hołdys.
On jeden nie boi się mówić tego, co artysta ma obowiązek, na takim zakręcie historii, wykrzyczeć.