fot. East News
W środę Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej oddalił
skargę
Polski i Węgier dotyczącą mechanizmu uzależniającego wypłaty z funduszy unijnych od poszanowania praworządności. Decyzja TSUE może stanowić zagrożenie dla wypłat środków unijnych. W grę wchodzi ok 770 mld zł, w tym środki z Funduszu Odbudowy.
Orzeczenie TSUE skrytykował
Zbigniew Ziobro
, stwierdzając, że jest ono "potwierdzeniem wszystkich obaw, które formułowała Solidarna Polska". Stwierdził też, że to "
bardzo poważny polityczny, historyczny błąd premiera Morawieckiego
, który wyraził akceptację na szczycie Brukseli w 2020 roku dla wprowadzenia tego rozporządzenia, które dziś już służy do tego, aby wywierać presję poprzez ekonomiczny szantaż na Polskę".
Zarząd
Solidarnej Polski
podjął również trzy uchwały w tej sprawie. Prezentując je na konferencji prasowej, Ziobro mówił o
"czerwonych liniach"
obecności jego ugrupowania w rządzie.
- Odrzucamy szantaż unijnych instytucji "pieniądze za suwerenność", zgłaszamy własny projekt ustawy o Sądzie Najwyższym, domagamy się odrzucenia nowej wersji polityki klimatycznej - mówił Ziobro. - Nie zgadzamy się jako zarząd Solidarnej Polski, by w zamian za należne Polsce środki europejskie, które z tytułów traktatów i członkostwa w UE Polsce się należą, Polska przekazywała zwierzchność i władztwo nad sądami, nad polityką w obszarze kultury i spraw rodziny z Warszawy do Brukseli.
Słowa ministra sprawiedliwości wywołały wiele komentarzy, również w szeregach PiS. Wicemarszałek Sejmu
Ryszard Terlecki
stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że "czerwone linie" wytyczone przez Ziobrę robią na nim
"umiarkowane wrażenie"
.
- Minister Ziobro
chce zaznaczyć swoją odrębność
, do czego ma prawo. Jest koalicjantem, patrzymy na to spokojnie - mówił.
Dodał, że Ziobro ma prawo mówić o "historycznym błędzie premiera".
- Ma prawo tak uważać. Jak tak uważa, to tak mówi. Natomiast premier ma też prawo powiedzieć, co sądzi o takiej pracy swojego ministra, której
efekty są skromne
.