Absolwent prawa z Wrocławia wygrał proces z klubem nocnym
, który musi
zwrócić mu 30 tysięcy zł,
które wydał podczas jednej wizyty w nim. Chodzi o sprawę z 2015 roku, kiedy mężczyzna idąc rynkiem został zaczepiony przez kobietę, która
zaprosiła go na "darmowy pokaz" do klubu "Princess".
Mężczyzna wypił
dwa drinki i poczuł się “dziwnie".
Nie pamięta, co działo się potem. Od tego momentu
z jego konta zaczęły znikać duże sumy. Łącznie prawnik stracił 29 830 zł.
Bartłomiej S. postanowił o sprawie zawiadomić policję.
Śledztwo jednak umorzono,
ponieważ nie znaleziono dowodów, by ktokolwiek dopuścił się oszustwa. Wówczas absolwent studiów prawniczych z Wrocławia
postanowił wytoczyć klubowi proces cywilny.
- Będąc świadomym swoich czynów, Pan Bartłomiej
nigdy nie zdecydowałby się na zakup alkoholu w nocnym klubie za tak znaczne kwoty, przeznaczając na to wszystkie swoje oszczędności
- wskazał w pozwie.
Dodano w nim także, że "żaden racjonalnie myślący człowiek, świadomy tego co robi", nie wydałby tyle pieniędzy na tego typu produkty, w tych cenach,
zwłaszcza kiedy nie byłby w stanie ich skonsumować.
Okazuje się, że
sąd cywilny przychylił się do argumentacji
klienta klubu i przyznał mu rację. Stwierdzając, że
to co na nim zarobił to "bezpodstawne wzbogacenie". Wyrok jest już prawomocny.