Jacht
"I love Poland" kupiony za 900 tysięcy euro,
który miał promować Polskę ma
złamany maszt i uszkodzoną burtę.
Obecnie uszkodzony jacht
cumuje w małej marinie na Rhode Island w Stanach Zjednoczonych.
Jak informuje RMF24,
załoga walczyła o uratowanie sprzętu,
który jest na jachcie i wprowadzenie jednostki do portu.
Jacht miał zostać uszkodzony 22 kwietnia.
Nikt z odpowiedzialnych za wyprawę i promocję Polski, nie poinformował o kłopotach związanych z wyprawą.
Dziennikarzowi RMF FM udało się porozmawiać z kapitanem jachtu "I love Poland" Jarosławem Kaczorowskim.
-
Żadnego błędu jako żeglarze nie zrobiliśmy. Zawiódł sprzęt.
Jachty to są bardzo skomplikowane przyrządy służące do pływania. Tam jest mnóstwo elementów, które mogą zawieść. Czasami coś pęknie, coś zawiedzie - tłumaczył kapitan.
Nie wiadomo ile potrwa naprawa jednostki:
- Ten sprzęt, który musimy dokupić, te elementy takielunku to nie jest coś, co jest w sklepie na półce - wyjaśnił.
Są dwie firmy na świecie, które robią takie rzeczy. Jest wiosna, więc wszyscy chcą teraz kupować.
Trzeba te elementy zamówić i
poczekać w kolejce
- przyznał.