Przez kilka ostatnich dni lokalne media z
Bielska Podlaskiego
informowały o grasującym w mieście
jeżozwierzu
. Zwierzę miało pojawiać się w wielu rejonach miasta, być agresywne i niebezpieczne. W końcu jeżozwierza udało się złapać na plebanii miejskiej bazyliki.
Jak informuje serwis Bielsk.eu jeżozwierz pierwszy raz był widziany przy moście Danuty Siedzikówny "Inki" obok Glazura,
15 września
. W kolejnych dniach mieszkańcy widzieli go w parku Króla Aleksandra Jagiellończyka, w okolicach dworca, niedaleko Łysej Górki, cerkwi, ratusza i koło bazyliki.
- Ja jeżozwierza widziałem pierwszy raz w parku z Łysą Górką. Było to w nocy z 21 na 22 września. W nocy spacerowałem z psami. Szedłem od strony muszli w kierunku dworca. Przy pierwszym moście psy coś zauważyły i zaczęły szczekać. Raptem przed nami wybiegło coś z dziwnie nastroszonym ogonem.
Miało krótkie nogi, było krępe, no i właśnie dziwnie nastroszone, jakby kolcami.
Nie przypominało kota, psa, kaczki czy lisa - mówił jeden z mieszkańców w rozmowie z Bielsk.eu.
O grasującym po mieście jeżozwierzu poinformowano
Towarzystwo Ochrony Zwierząt
. Jego działacze od razu zauważali, że takie zwierzę trudno jest złapać. W końcu udało się to panu Danielowi, który zauważył jeżozwierza obok bazyliki w nocy z niedzieli na poniedziałek. Okazało się, że wcześniej z lokalnych mediów dowiedział się o grasującym zwierzęciu i przeczytał informacje, jak zachować się w takiej sytuacji.
-
Zgodnie z instrukcją spróbowałem jeżozwierza zagonić na jakieś podwórko.
Pobiegł akurat na teren
plebanii
i tam uciekł do piwnicy, akurat była otwarta. Zamknąłem go tam i zadzwoniłem na 112 - relacjonuje w rozmowie z Bielsk.eu. Na miejsce przyjechała straż pożarna. Jeżozwierz miał jednak zareagować bardzo agresywnie, postanowiono więc poczekać na wolontariuszki z TOZ.
Te przyjechały w poniedziałek rano, ale złapanie zwierzęcia do klatki okazało się dość trudne. Działaczki TOZ zamknęły się z jeżozwierzem w piwnicy, ale ten zaczął
uciekać i strzelać w nie kolcami.
- Kolce te latały, jak strzały na odległość kilku metrów. W pewnym momencie zauważyłem, że u koleżanki noga jest cała w kolcach jak kaktus. Spod nogawki zaczęła jej wyciekać krew. Specjalnie stawałam na skrzynkach, żeby kolce nie sięgały twarzy. Nie spodziewałyśmy się, że będzie z nim taki problem. To pierwsza taka sytuacja - relacjonują.
Finalnie jeżozwierza
udało się złapać
, wciąż jednak nie wiadomo, jak znalazł się w Bielsku.