W Czechach właśnie trwają wybory prezydenckie. Po pierwszej turze emerytowany generał
Petr Pavel
nieznacznie wyprzedził byłego premiera Andreja Babiša. Różnica pomiędzy obydwoma kandydatami wyniosła ledwie 157 tysięcy głosów.
Po zliczeniu głosów z 99,9 procent obwodów okazało się, że Pavel zdobył 35,39 proc. głosów, a Babiš równo 35 proc. Z kolei była rektorka uniwersytetu imienia Gregora Mendla w Brnie Danusze Nerudová w sondażach uzyskiwała podobne notowania, co wymienieni rywale. Finalnie zdobyła niespełna 14 proc.
Pavel Fischer, były kanclerz prezydenta Václava Havla, otrzymał 6,5 proc. głosów, a były ambasador w Kijowie i Moskwie Jaroslav Baszta zdobył prawie 4,5 proc.
Po otrzymaniu wyników Fischer i Nerudová zadeklarowali swoje poparcie dla Pavla. Podobnie postąpił Marek Hilszer, który zyskał 2,5 proc. głosów.
Tegoroczne wybory w Czechach są wyjątkowe także pod kątem rekordowej frekwencji -
przekroczyła aż 68 proc
.
- Mamy przed sobą 14 dni kolejnej kampanii. Będzie to walka podjazdowa między wartościami. Z jednej strony będzie populizm, kłamstwa i słabość do Rosji, a z drugiej - demokracja, poszanowanie konstytucji i wyraźna orientacja prozachodnia - stwierdził premier Petr Fiala, który wezwał do głosowania na Pavla.