
fot. Shutterstock / East News / X
Szefowa resortu edukacji
Barbara Nowacka
odniosła się dziś na antenie RMF FM do kwestii
ewentualnego zakazu używania telefonów komórkowych przez uczniów.
Takie rozwiązania są testowane i wprowadzane w wielu europejskich krajach, w trosce o większą higienę cyfrową dzieci i młodzieży.
Nowacka przyznała, że wprowadzenie takich przepisów w Polsce jest bardzo trudne.
- Gdybyśmy wprowadzili takie przepisy, to oznaczałoby to nałożenie na nauczycieli obowiązku egzekwowania tego przepisu, nie dając im realnie odpowiednich narzędzi sankcyjnych - powiedziała. -
Odebranie telefonu który jest własnością rodziców? No bardzo trudny mechanizm -
dodała.
Stwierdziła jednak, że MEN wspiera szkoły, które decydują się na takie zakazy na podstawie pewnej "umowy społecznej".
- Jeżeli szkoła wewnętrznie: rodzice, nauczyciele, uczniowie, postanowią "u nas w szkole nie ma telefonów w czasie lekcji", to to jest przestrzegane, bo
to jest wewnętrzna umowa społeczna.
Takie mechanizmy w większości krajów istnieją i to daje nauczycielowi [narzędzia]. Absolutnie wspieramy takie rozwiązania. Są to zalecenia, do których będziemy też się odnosić i będziemy się też odnosić do tego, żeby w klasach I-III faktycznie tę higienę cyfrową zachowywać.
Nowacka podkreślała jednak, że w szkołach średnich telefony są czasem narzędziem potrzebnym w realizacji lekcji.
- Jak rozmawiamy o licealistach czy uczniach techników, oni bardzo często na swoich zajęciach używają telefonów pod okiem nauczyciela, na przykład przy programowaniu urządzeń, widziałam takie zajęcia, gdzie ten telefon jest potrzebny, bo jest jednym z narzędzi - tłumaczyła.
Dodała też, że trzeba więcej mówić o higienie cyfrowej młodzieży w domach.
- Trzeba uczyć młodzież pewnej higieny cyfrowej. Młodzież nadużywa telefonów w domu i
to jest też przestrzeń dla rodziców
. Nie, żeby mówić "zakażcie w szkołach", tylko żeby wszyscy się zajęli społeczni higieną cyfrową, jaką mamy w domu.