W weekend
Daryl Morey, dyrektor generalny Houston Rockets
wrzucił niedawno na swojego Twittera obrazek, na którym oprócz grafiki były słowa:
"Walcz o wolność. Popieraj Hong Kong".
Nawiązywały one do
trwających od miesięcy protestów.
Wpis wywołał ogromne oburzenie w Chinach na tyle, że wiele organizacji
i firm wstrzymało współpracę z drużyną z Teksasu.
NBA natychmiast zareagowała
na słowa dyrektora generalnego Rockets. W oświadczeniu napisano, że poglądy Moreya "uraziły wielu naszych przyjaciół i fanów w Chinach, czego żałujemy".
Drużyny i liga boją się bowiem utraty bogatych chińskich sponsorów.
Sam Morey usunął wpis i przeprosił
twierdząc, że "nie chciał urazić fanów Rockets oraz przyjaciół w Chinach", a "jedynie wyraził myśl, opartą o jedną interpretację jednego bardzo skomplikowanego wydarzenia".
Okazuje się, że od tego momentu
kibice wspierający protestujących w Hong Kongu nie są mile widziani na meczach drużyn NBA.
We wtorek
Sam Wachs i jego żona
pojawili się na
przedsezonowym meczu drużyny NBA
- 76ers z Guangzhou Loong Lions w Filadelfii. Na trybunach mieli ze sobą
plakaty wspierające protestujących w Hong Kongu.
Okazuje się, że chwile po zajęciu miejsc do Sama i jego żony podeszli
ochroniarze, którzy zabrali im banery.
Chwilę później, kiedy Sam wstał i
wykrzyczał hasło "wolność dla Hong Kongu"
, ochroniarze
wyprowadzili jego i jego żonę z trybun.
Kiedy mężczyzna opuścił trybuny dodał na Twitterze wpis, w którym
wzywa NBA i drużynę 76ers do postawienia się Chinom
. Sam jest mieszkańcem Filadelfii, który mieszkał przez dwa lata w Hong Kongu.
Regulamin NBA
zabrania fanom wnoszenia na mecze "obscenicznych lub nieprzyzwoitych" banerów,
nie jednak mówi nic jednak o plakatach niosących przesłanie polityczne.