Nie milkną echa sytuacji, do której doszło
28 października w kościele pod wezwaniem NMP Matki Kościoła w Bełchatowie
, gdzie
księża podczas mszy świętej wezwali policję.
Podczas nabożeństwa jeden z duchownych zauważył, jak
13-latek,
który wcześniej
przyjął hostię, wypluł ją na dłoń, a później schował ją do kieszeni.
Księża zdecydowali się wezwać policję, ponieważ stwierdzili, że istniała
"realna groźba znieważenia hostii".
Ostatecznie po interwencji 13-latek przyjął hostię, a policjanci nie dopatrzyli się czynów zabronionych i pouczyli obie strony.
Parafianie z Bełchatowa bronią teraz księży.
- Ksiądz zapytał, dlaczego chłopak to zrobił. Po co przystąpił do sakramentu, czy był u spowiedzi. W trakcie rozmowy chłopak kilkakrotnie próbował uciekać.
Ksiądz nie był agresywny.
Mówił, że nabożeństwo zostało tylko na chwilę wstrzymane, a potem sprawa była wyjaśniana na zakrystii - powiedziała
Gazecie Wyborczej
parafianka, która była tego dnia w kościele.
-
Ksiądz złapał go za rękaw i tam zaprowadził
, bo dzieciak chciał uciec.
I bardzo dobrze zrobił
- mówi kobieta.
Gazeta Wyborcza
chciała porozmawiać z księdzem z parafii NMP Matki Kościoła w Bełchatowie, jednak ten poinformował, że po weekendzie parafia wyśle redakcji oświadczenie.
Rozmowie miała przysłuchiwać się grupa kobiet stojących pod kościołem
. Żądały, by dziennikarka Wyborczej "zostawiła księdza w spokoju":
-
Gejów bronicie, ateistów bronicie,
uchodźców bronicie,
a jak się dzieje krzywda katolikom, to odwracacie kota ogonem
.
Wara od naszej wiary!
- podniosła głos jedna z parafianek.
- Matka chłopca nie ma pretensji do księdza. Sama wysłała go do kościoła, czyli zgadza się z metodami wychowawczymi, które są tu stosowane.
Odwalcie się od nas! Przez dzieciaka wylało się teraz na nas morze hejtu. Od trzech dni pod kościołem wystają dziennikarze
- dodała inna kobieta.