RMF FM informuje, że w związku z
zatorem na Wiśle w Płocku
na wszystkich wodowskazach zostały
przekroczone stany alarmowe
.
Woda zalewa już bulwary w centrum Płocka. Prezydent miasta Andrzej Nowakowski poinformował, że
zalaniem zagrożona jest najniżej położona w mieście ulica Gmury
.
Prezydent przekazał, że ten rejon od ewakuacji dzieli jedynie "krok". Na ulicy Gmury układane są worki z piaskiem.
W gotowości do ewakuacji przygotowane są także autobusy miejskie
.
- Na wodowskazach widzimy, że wysokość wody rośnie tam po kilka-kilkanaście centymetrów na godzinę. No to trudno być spokojnym - przekazał prezydent Nowakowski.
Władze miasta od wczoraj
apelują do Wód Polskich o uruchomienie lodołamaczy
, te jednak nie podjęły decyzji o ich użyciu.
- Jedynym wyjściem, które może poprawić obecną sytuację, jest uruchomienie lodołamaczy, które krusząc lód stworzą rynnę umożliwiającą swobodny przepływ wody.
Niestety ta decyzja nie została dotąd podjęta przez Wody Polskie
, które tłumaczą, że jest zbyt niska temperatura i woda będzie zamarzała za płynącymi rzeką lodołamaczami - dodał w rozmowie z polsatnews.pl Nowakowski.
- Dzisiaj w Płocku mamy 322 cm, przy stanie alarmowym 237 cm. Obserwujemy niewielkie wzrosty stanu wód.
Obecnie nie ma warunków do prowadzenia akcji lodołamania
- twierdzi rzeczniczka Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie Urszula Tomoń.
Po południu prezydent Płocka
podjął decyzję o ewakuacji mieszkających na terenie zagrożonym powodzią
. Na razie mowa o 115 osobach mieszkających przy ul. Gmury na osiedlu Borowiczki. Dla mieszkańców przygotowano miejsca w Bursie Płockiej, jednak ewakuacja nie jest obowiązkowa.
Urząd Miasta zapewnia, że komunikacja miejska zapewni niezbędną liczbę autobusów do ewakuacji, możliwa jest też ewakuacja samodzielna. Zapewniono też transport dla osób niepełnosprawnych.