Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Andrzej Stanisławek
został zapytany przez dziennikarza
Kuriera Lubelskiego
o to,
co powinni zrobić uczniowie, którzy nie dostali się do żadnego liceum
z powodu braku miejsc w szkołach. Jak się okazuje, takich uczniów jest co najmniej kilkanaście tysięcy.
Wszystko z powodu
"kumulacji roczników"
wywołanej
reformą edukacji.
Szkoły muszą przyjąć prawie 370 tysięcy uczniów więcej niż rok wcześniej.
Wiceminister Stanisławek poradził im, żeby "poszukali odpowiedniej szkoły za granicą":
"
Taka myśl przychodzi mi do głowy
, że może trzeba skorzystać z rozwiązań studenckich. Nie wiem, czy jest jeszcze na to szansa, ale może
uczniowie, którzy nie dostali się do żadnej szkoły, mogą poszukać odpowiedniej za granicą".
RMF dotarło do informacji, że
kancelaria premiera postanowiła wyciągnąć konsekwencje
za słowa Stanisławka. Wiceminister
miał dostać wybór - samemu podać się do dymisji,
albo
zrobiłby to za niego premier Mateusz Morawiecki.
Stanisławek nie miał więc wyboru:
"Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy poczuli się dotknięci moją wypowiedzią
dla
Kuriera Lubelskiego
- pisze na Facebooku. Wypowiedzi udzielanej telefonicznie nie autoryzowałem. W trakcie rozmowy wspominałem, że zajmuję się wymianą międzynarodową studentów i taką wymianę w zakresie szkół średnich warto rozwijać. Natomiast oczywiście nie ma to żadnego związku z trwającą rekrutacją do klas pierwszych.
W poczuciu odpowiedzialności za dobro obozu Zjednoczonej Prawicy postanowiłem jednak złożyć dymisję z funkcji wiceministra nauki i szkolnictwa wyższego"
.