Posłowie Konfederacji
Grzegorz Braun i Robert Winnicki
w ramach
interwencji poselskiej
pojawili się dziś rano w
resorcie zdrowia
. Mieli tam zadać pytania dotyczące polityki rządu w sprawie walki z epidemią Covid-19.
Kiedy pojawili się na miejscu, nie zastali ani ministra, ani wiceministra odpowiedzialnego za resort. Posłowie relacjonując przebieg interwencji stwierdzili, że wnętrza siedziby ministerstwa "
przypominały opustoszałą dekorację filmową
".
Braun na specjalnie zorganizowanej konferencji powiedział, że podczas pobytu w resorcie "
nie dopełniono obowiązku niezwłocznego przekazania informacji, o które posłowie wnioskują
".
Dodał, że podczas ich wizyty w resorcie był "
arogancki jak zawsze, zamaskowany jak gangster
z czarnobiałego filmu
rzecznik prasowy MZ
, który nie spieszył z informacją i asystował im raczej jak ktoś, kto reprezentował służbę ochrony czy inne służby".
W sieci pojawiło się wideo, na którym widać początek interwencji posłów Konfederacji w resorcie zdrowia.
Rzecznik ministerstwa komentując sprawę przyznał, że
zachowanie posłów było skandaliczne
:
- Mieliśmy interwencję poselską, chociaż tak bym tego nie nazywał. Pan poseł Braun i pan poseł Winnicki zachowali się skandalicznie. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora głosi, że poseł lub senator ma prawo - jeśli nie narusza dóbr osobistych innych osób - do uzyskiwania informacji i materiałów.
Dzisiaj przynajmniej moje dobra osobiste zostały naruszone
. Zostałem nazwany przez pana posła Brauna bandytą - przekazał Andrusiewicz.
- Nie robi to na mnie wrażenia, nazwanie przez tego posła bandytą, nie skieruję sprawy na drogę sądową. Ale powinniśmy wszyscy, gremialnie, obłożyć takie osoby infamią - zaapelował rzecznik ministerstwa.
Rzecznik dodał tak, że "zostanie wystosowane
pismo do marszałek Sejmu wobec tego, co panowie robili tu w budynku
":
- Biegali po wszystkich pokojach, zaglądali do wszystkich pracowników, jednocześnie krzycząc i siejąc wyzwiska - mówił.