fot. East News
W poniedziałek Joachim Brudziński poinformował o
zatrzymaniu Elżbiety Podleśnej
twórczyni
plakatów Matki Boskiej w tęczowej aureoli,
o którym zdążyły już informować media na całym świecie.
Aktywistka usłyszała zarzut obrazy uczuć religijnych, za który
grozi jej do dwóch lat więzienia.
Podleśna udzieliła wywiadu
Gazecie Wyborczej
, w którym opowiada, jak wyglądało zatrzymanie.
Miało do niego dojść kilka minut po godzinie 6 rano w poniedziałek.
Zabezpieczono telefony, komputery i pendrive'y
i obiecywano, że po przeszukaniu kobieta będzie mogła pójść do pracy. Jednak ostatecznie nie doszło do tego, ponieważ
funkcjonariusze odebrali telefon od prokuratora, który nakazał doprowadzić ją do Komendy Miejskiej Policji w Płocku
:
- Do zatrzymania doszło kilka minut po godz. 6 sześciu panów weszło do mojego mieszkania w Warszawie. To byli policjanci z Płocka i komendy wojewódzkiej w Radomiu. Przeszukali cały lokal, zarekwirowali wszystkie nośniki elektroniczne, telefon, komputery, pendrive'y, nawet przedpotopowe dyskietki. Mówili, że po przeszukaniu i zabezpieczeniu sprzętu będę mogła spokojnie pójść do pracy - powiedziała
Wyborczej
Podleśna.
- Policjanci odebrali telefon od prokuratora. Jeden z mundurowych powiedział, że zgodnie decyzją prokuratora muszą mnie zabrać do Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Nie robili tego z przyjemnością.
Jeden z policjantów powiedział, że mu przykro, ze swojego telefonu zadzwonił do mojego pełnomocnika, Radosława Baszuka,
po czym mecenas ruszył do Płocka, aby być przy przesłuchaniu. jechaliśmy nieoznakowanym radiowozem. W środku dwóch policjantów i jedna policjantka. Nie odzywałam się, oszczędzałam energię, bo nie wiedziałam co mnie czeka - dodała.
Później poinformowano ją, że zostanie zatrzymana na dobę:
- Kiedy dojechaliśmy do komendy, okazało się, że jest jeszcze inna wersja wydarzeń.
Przyszedł naczelnik jednego z wydziałów i powiedział, że zostanę zatrzymana przynajmniej na dobę.
Podkreślił, że to jego decyzja. Zabrano mi rzeczy do depozytu, musiałam zdjąć biustonosz i włożyć go do koperty.
Kazano mi zdjąć rajstopy, ale odmówiłam
. Wtedy mecenas zadzwonił do prokuratora, a ten powiedział, że decyzji o zatrzymaniu na dobę nie podejmował.
Ostatecznie kobieta po przesłuchaniu została zwolniona:
- Po kolejnej rozmowie, tym razem naczelnika z prokuratorem,
zdecydowano, że po przesłuchaniu będę zwolniona.
Wyszłam z komendy po godz. 16. Wcześniej pobrano ode mnie odciski palców, wymaz z jamy ustnej i próby zapachowe. Poczułam się jak kryminalistka.
- Policjant opowiedział o plakatach przedstawiających Matkę Boską Częstochowską z tęczową aureolą, które powieszono w Płocku. Przedstawiono mi zarzut obrażania uczuć religijnych.
Odmówiłam składania wyjaśnień, więcej pytań nie zadawali
- dodała.
- Próbuję skupić się na pracy i odczarować swoje mieszkanie po przeszukaniu. Gdyby nie poczucie godności, którego nie może dotknąć żaden minister oraz to, że mamy adwokatów, którzy odbierają telefon o szóstej rano i są gotowi rzucić wszystko i przyjechać na komendę, to nie wiem, w jakim byłabym stanie.
Potraktowano mnie jak najgorszego kryminalistę
. Tylko dlatego, że ktoś zainicjował nagonkę na osoby homoseksualne.