We wrześniu tego roku
Komenda Główna Policji
poinformowała, że
na terenie Hiszpanii zatrzymano Joannę S.
i jej syna Mikaela, którzy byli od kilku lat poszukiwani międzynarodowymi listami gończymi. Określana mianem
"najbardziej poszukiwanej Polki"
wpadła w ręce policji przez uczestniczenie w zdalnych nabożeństwach jednej z gdyńskich organizacji religijnych, prowadzonej przez znanego trójmiejskiego pastora. Spotkania odbywały się za pośrednictwem komunikatora WhatsApp.
Kobieta i jej syn są podejrzani o doprowadzenie klientów do
niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę ponad 300 mln zł
, a także tzw.
prania pieniędzy na ponad 24 mln zł i 5 mln euro
. Szacunki dotyczące 300 mln zł są wstępne, z ustaleń szwedzkich syndyków wynika, że chodzi o kwotę miliarda złotych.
Joannie S. i jej synowi grozi im do 15 lat więzienia oraz do 10 mln zł grzywny.
Po zatrzymaniu hiszpański
sąd zgodził się na ekstradycję Joanny S.
oraz jej syna do Polski, jednak
nie wydał decyzji o areszcie
tymczasowym, w związku z czym kobieta i jej syn przebywali na wolności. Musieli podać swój numer telefon do kontaktu i mieli także informować służby, w razie zmiany miejsca pobytu. Pod koniec listopada
uciekli służbom i są ponownie poszukiwani
:
- Brak stosowania tymczasowego aresztowania skutkował
ucieczką i ukryciem się podejrzanych
, o czym pismem z 29 listopada 2021 r. została poinformowana Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Cała procedura związana z realizacją wniosku o wydanie podejrzanych, od momentu ich ujęcia na terenie Hiszpanii, odbywała się przed organami, i z udziałem sędziów i prokuratorów tego państwa, w oparciu o przepisy prawa hiszpańskiego. Błędna decyzja Centralnego Sądu Śledczego w Madrycie o zastosowaniu środków wolnościowych zniweczyła wysiłki polskich organów ścigania włożone w ustalenie miejsca pobytu i ujęcie Joanny S. i Mikaela S." - przekazał zastępca szefa tej prokuratury Paweł Sawoń.
- Nie mieliśmy o tym pojęcia, strona hiszpańska nas nie informowała. To niezrozumiała sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że podejrzani ukrywali się długo przed wymiarem sprawiedliwości i grozi im wyrok 15 lat więzienia - dodał w rozmowie z serwisem wPolityce.pl.
-
To kompromitacja hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości i polskich śledczych.
Jak w tak ważnej sprawie, w której tak wiele osób zostało oszukanych na gigantyczne kwoty, można było ograniczyć się wyłącznie do wymiany pism ze stroną hiszpańską? Ta sprawa wymagała znacznie większego zaangażowania - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską detektyw Wojciech Koszczyński, który pomagał w poszukiwaniach kobiety.