Ekspert gospodarczy Robert Gwiazdowski w 2006 roku zapowiadał, że w 2015 roku
Zakład Ubezpieczeń Społecznych zbankrutuje
, a emeryci nie będą dostawali emerytur.
Doradca podatkowy twierdził wówczas, że składki w większości są wydawane na obecnych klientów ZUS, a wyż demograficzny w 2015 roku miał sprawić, że liczba emerytów wzrośnie o 60 proc. Dlatego Gwiazdowski radził
oszczędzać pieniądze
na tzw. czarną godzinę.
Tymczasem mija 9 lat od "dnia zero", a ZUS wciąż ma się dobrze. Jednak to nie zmieniło czarnej wizji komentatora. W 2021 roku rzucił prognozę, że za 30 lat system emerytalny się rozpadnie.
- Z dzisiejszych wyliczeń wychodzi, że stopa zastąpienia będzie wynosiła około 30 proc. Stopa zastąpienia to różnica między wynagrodzeniem, gdy się pracuje, a emeryturą, którą się otrzymuje. To proszę sobie wyobrazić, że dzisiaj mamy wynagrodzenie 3 tysiące zł brutto - mówił.
Zdaniem Gwiazdowskiego "zapowiedź takiej niskiej emerytury to jednocześnie szansa na skłonienie ludzi do tego, żeby mieli więcej dzieci, które będą pracowały na ich emerytury w przyszłości".
- A jeżeli nawet nie na emerytury, to przynajmniej na pomoc bezpośrednią, jak to było w XIX wieku, kiedy dzieci opiekowały się rodzicami - dodał.
Tym razem rozwiązaniem problemu nie jest oszczędzanie, a wprowadzenie emerytury obywatelskiej, czyli wypłacanie równych świadczeń z podatków powszechnych, a nie ze składek proporcjonalnych do dochodów.
- Emerytura obywatelska równa dla wszystkich tych, którzy będą mieli emerytury w przyszłości, będzie niską emeryturą. Ale i tak za te 30 lat 3/4 przyszłych emerytów będzie uzyskiwało emeryturę minimalną, bo nie odłożą na większą - wyjaśnił.