Fot. East News
Długo rozważany w Ukrainie projekt mobilizowania więźniów do wojska został ostatecznie przyjęty. W piątek prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał ustawę, zgodnie z którą
więźniowie w zamian za warunkowe zwolnienie z odbywania kary pozbawienia wolności będą musieli wstąpić do armii
.
Określa się to kontraktem realizowanym podczas mobilizacji i stanu wojennego. Jednak nie każdy skazany będzie mógł skorzystać z tej możliwości. Prawo zwolnienia z odbywania wyroku nie obejmie skazanych za umyślne zabójstwa, pedofilię, korupcję, oraz produkcję, rozpowszechnianie lub posiadanie narkotyków. Wykluczeni są też ci, którzy przed wyrokami pełnili wysokie stanowiska państwowe lub popełnili przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu państwa.
Minister Sprawiedliwości Ukrainy, Denys Maluska, szacuje, że
jest ok. 10-20 tysięcy więźniów spełniających kryteria mobilizacji
. Wspomina także, że nowe prawo
pomogłoby z problemem przepełnionych zakładów karnych
, co ma miejsce szczególnie w dużych miastach. Zdaniem polityka, do armii powinno się dopuścić także tych skazanych za zabójstwa.
- A po co człowiek idzie na wojnę, jeśli nie po to, by zabijać? - mówi Maluska, cytowany przez Polskie Radio. - Tym bardziej, jeśli mówimy [...] o osobach skazanych na dożywocie. Są to zazwyczaj ludzie, którzy popełnili zbrodnię w bardzo młodym wieku, 18-19 lat. Mózg nie jest jeszcze wtedy ukształtowany, psychika jest niestabilna. Po kilkudziesięciu latach w więzieniu portret psychologiczny takiego człowieka nie ma nic wspólnego z portretem człowieka, który zabił w wieku 18-19 lat. Każdy psycholog to potwierdzi.
Ukraińska organizacja pozarządowa zajmująca się ochroną więźniów wspiera pomysł, ale jest rozczarowana sformułowaniem przepisu. Oleg Tsvily, dyrektor organizacji, zauważa, że nie ma zapisu określającego, jak długo skazani mieliby pełnić służbę - do zakończenia wojny czy czasu upłynięcia ich wyroku.