W poniedziałek
ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher
, wysłała do premiera
Mateusza Morawieckiego
list, w którym "poucza, co wolno, a czego nie wolno mówić ministrom polskiego rządu ws. stacji TVN".
W mediach pojawiło się zdjęcie listu. Uwagę przykuły
liczne literówki
- m.in. w nazwiskach premiera i ministra Brudzińskiego.
Ambasador zamiast "premierze" napisała do Morawieckiego "ministrze".
Teraz Mosbacher w rozmowie z tygodnikiem
Do Rzeczy
postanowiła wytłumaczyć się z błędów:
"Wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak…
Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek…
Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić.
Jestem tym zawstydzona
i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność"
Mosbacher przyznała, że list wysłała, by bronić amerykańskich interesów:
"
Ja muszę reagować, gdy widzę, że jakieś prawo może być niekorzystne dla amerykańskich firm
. Tak samo zapewne robią inni ambasadorzy. Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam takiej mocy, ale
mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać
. Dlatego podnoszę te kwestie otwarcie" - stwierdziła.
Cały wywiad z ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher pojawi się w poniedziałkowym numerze tygodnika
Do Rzeczy.