W listopadzie ubiegłego roku
Ministerstwo Edukacji i Nauki
przeznaczyło
40 milionów złotych na 42 projekty
w ramach pierwszej edycji programu "Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania". W ramach programu dotację w wysokości 5 mln złotych otrzymała
Fundacja Polska Wielki Projekt
. Była to najwyższa kwota przekazana na projekt.
Co ciekawe fundacja związana jest
z politykami i działaczami Prawa i Sprawiedliwości.
W radzie programowej instytucji zasiada Jacek Czaputowicz, Piotr Gliński, Zdzisław Krasnodębski, Ryszard Legutko, Andrzej Przyłębski, Paweł Soloch, Krzysztof Szczerski i Andrzej Zybertowicz.
Co ciekawe fundacja za pieniądze z resortu ministra Czarnka kupiła
willę na warszawskim Mokotowie od państwowego Polskiego Holdingu Nieruchomości
, który jest pod nadzorem ministra Jacka Sasina. Co istotne, nieruchomość siedmiu latach będzie mogła być wykorzystana na cele komercyjne.
Do sprawy w rozmowie z Onetem odniósł się Przemysław Czarnek, który stwierdził, że nie ma nic dziwnego, że fundacja dostała środki. Znalazła się wśród 40 beneficjentów:
Wszystkie tego typu programy zawierają zobowiązania trwałości projektu na okres minimum pięciu lat. Wszystkie środki unijne dzielone w tego typu programach zawierają takie postanowienia. Co w tym dziwnego? Gdzie tu sensacja? - pytał.
-
Przedstawiła znakomity projekt edukacyjny dla młodzieży.
I to projekt o charakterze międzynarodowym, dotyczący idei Trójmorza - ocenił Czarnek.
Polityk w rozmowie z Onetem zwrócił uwagę, że pieniądze przekazane przez MEiN na ten cel "i tak trafiają do Skarbu Państwa, a nie w ręce prywatne".
Minister odpowiedział także na zarzuty, że w fundacji działają politycy PiS. Stwierdził, że "w tej fundacji nie ma żadnej rady programowej":
- A to, że społecznie udzielali się w niej tak wybitni profesorowie, jak prof. Krasnodębski i prof. Legutko, związani z ideą Trójmorza, to tylko uwiarygodnia ten projekt - podkreślił.
Dodał także, że według niego burza w związku z przyznanie środków fundacji powstała dlatego, że "
środki finansowe nie trafiły do żadnych lewackich i szkodliwych organizacji
, które były niestety i są dalej beneficjentami rozmaitych programów za czasów naszych poprzedników i teraz w wielkich miastach rządzonych przez PO".
- W Lublinie taka jednostka skrajnie lewacka otrzymuje około dwa miliony złotych rocznie i to od wielu lat - stwierdził.
- My tego nie robimy. Mogę powtórzyć: wszystko jest i będzie zgodnie z prawem i dalej będziemy wspierać tego typu znakomite organizacje, a
jednostki szkodliwe i lewackie żadnych pieniędzy z MEiN nie otrzymają
- zadeklarował.