Donald.pl: Jak w pełni nazywa się twoja funkcja, co masz w umowie?
Jakub: Dyspozytor punktu alarmowo - dyspozycyjnego. Ale najczęściej mówi się po prostu "dyżurny".
Donald.pl: Ile masz lat?
Jakub: Mam 24 lata, jako dyspozytor alarmowy pracuje od 3 lat
Donald.pl: Jak tam trafiłeś? Jakie trzeba mieć supermoce? Ma to związek z czymś co jeszcze robisz w życiu? Wykształceniem albo hobby?
Jakub: Jak trafiłem? Polecił mnie mój kolega, który trafił do tej pracy kilka miesięcy przede mną, a z którym wspólnie od kilku lat obserwowałem pracę służb ratunkowych. Do tej pracy nie trzeba mieć żadnych supermocy, wystarczy szybko wszystko załapać, nie bać się pytać, rozmawiać przez radio. Rozumiesz, trzeba mieć dryg, jak w większości takich charakterystycznych zawodów. Jak już wspomniałeś o wykształceniu, nie jest wymagane nic konkretnego. Ja zresztą przerwałem naukę w technikum, bo sam nie byłem pewny, co chcę robić w życiu. Aktualnie planuję skończyć "średnią" i kto wie, może kierunek typu zarządzanie kryzysowe?
Donald.pl: Za jaki teren odpowiadasz?
Jakub: Każdy dyspozytor odpowiada przede wszystkim za teren Nadleśnictwa, dla którego pracuje. W moim przypadku to nieco poniżej 20 tysięcy hektarów. Jednak czuję się odpowiedzialny za wszystko w zasięgu wzroku, tj. do 40-60 kilometrów w każdą stronę. Czasem jako pierwszy zauważysz, że coś dzieje się w sąsiednim nadleśnictwie i po prostu przekazujesz sąsiadom wszystkie informacje.
Donald.pl: A technologie? Korzystasz z dronów?
Jakub: Tylko prywatnie. W biurze korzystam tylko z komputera, całkiem dobrej kamery zainstalowanej na jednej z nieużywanych wież obserwacyjnych, oraz z mapy, radia i telefonu. Choć jeszcze niedawno w takiej pracy musiał wystarczyć obserwator na wieży i mapa.
Donald.pl: Ten zestaw umiejętności: spostrzegawczość, komunikacja, refleks, koordynacja: to wszystko brzmi jak zestaw dobrego gracza. Pykasz w coś po pracy?
Jakub: Bardzo rzadko, nie mam na to czasu. Kiedyś sporo grałem w GTA, Need For Speedy i inne gry które dają trochę rozrywki, ale akrualnie po pracy wolę wyjść z psem na spacer albo wyskoczyć z partnerką nad jakieś jezioro
Donald.pl: A jak tam zarobki dyspozytora? I czy trzeba robić nadgodziny w takie miesiące jak teraz, z większym zagrożeniem pożarami?
Jakub: Jeśli pytasz o mnie, to na obecnych warunkach mam 2500zł podstawy do ręki, do tego w takie ciepłe miesiące są dodatki na zimną wodę. Nadgodzin nie ma, dyżury zawsze zaczynają się i kończą o ustalonych godzinach, aktualnie od 10 rano do 20. Jako dyspozytor mam do przepracowania cały miesiąc na pół ze zmiennikiem, po 14 dni. Jako starszy stażem ustalam z nim grafik, najczęściej robimy po prostu po 2-3 dni, jak komu pasuje. Na początku sezonu nie miałem jednak zmiennika i szkoliłem kilka osób, wtedy zarobki miesieczne oscylowały w granicach 4000-5000 na rękę. Ale ja trafiłem na dobrą firmę, która m.in płaci mi za te 14 dni, nieważne, czy miałem dyżur czy nie. Wiesz, jak nie ma zagrożenia pożarowego, bo pada od 3 dni, to dyżurów nie prowadzimy, ale w grafiku ktoś musi widnieć. Dlatego na przykład dzisiaj mam cały dzień wolny i za ten dzień mam zapłacone, jakbym był w pracy. Taka rekompensata za bycie dyspozycyjnym. Wcześniej, jak przetarg miała inna firma, miałem płacone tylko za godziny przepracowane na miejscu. Gdyby nie zmiana firmy, która obsługuje ppoż w naszym nadleśnictwie, pewnie po prostu zmieniłbym pracę.
Donald.pl: Kiedy widzisz pożar, ślesz tam jednostki pożarnicze na oko, czy masz jakiś kalkulator ile czego trzeba, ile wody, z jakim sprzętem?
Jakub: Całość postępowania jest prosta, żeby nie powiedzieć banalna, jeśli ktoś miał z tym już styczność. Na punkcie alarmowym mam widok z kamery, do tego w okolicy jest dużo wież obserwacyjnych, gdzie jeszcze siedzą ludzie. Jak ktoś zauważy dym, podaje azymut, na jakim ten dym widzi (90 stopni to wschód, 180 południe itd.). Nanosisz wtedy linie na specjalnej mapie i patrzysz, gdzie się krzyżują, więc w ciągu minuty od zauważenia dymu masz już jego orientacyjną lokalizację. Jak dym wychodzi z jakiejś wioski, to się tym nie zajmujemy. Co innego, jak pali się las, albo łąka lub pole w jego sąsiedztwie. Wtedy wysyła się samochód gaśniczy z nadleśnictwa, można wydzwonić do straży pożarnej, czy coś wiedzą. No, chyba że bezpośrednio z lasu wychodzi ci dym widoczny z 20 kilometrów, wtedy najczęściej po szybkim rozpoznaniu od razu wzywa się samolot. Wydaje się skomplikowane, ale wszystko jest bardzo logiczne i poukładane. Nie bez powodu nasz polski system ppoż w Lasach Państwowych jest jednym z najlepszych w Europie.
Donald.pl: O co chodzi z tymi firmami? Wiesz, pożar lasu brzmi poważnie, to nie jest tak, że dyspozytorzy mają etaciki w Lasach Państwowych?
Jakub: Każdy pożar jest poważny, każde spalone drzewo to straty dla nadleśnictwa. Ale tak, na ochronę ppoż zazwyczaj ogłasza się przetargi dla zewnętrznych firm. Z tym, że rola pracodawcy kończy się na zatrudnieniu pracownika i zapłaceniu mu za pracę. Będąc na dyżurze podlegasz swoim przełożonym z Lasów Państwowych - nadleśniczy, pełnomocnicy i tak dalej. Masz sporo swobody w podejmowaniu decyzji na stanowisku, ale cały czas jesteś zależny od tego, co powie przełożony bądź przełożeni z nadleśnictwa. To są bardzo obyci ludzie, którzy doskonale wiedzą na czym polega twoja praca i kiedy co mają zarządzić. Także pod tym względem naprawdę nie ma na co narzekać.
Donald.pl: Miałeś jakieś nietypowe sytuacje/zdarzenia?
Jakub: Sporo. Kilka razy wykryłem pożary domów czy samochodów, ale najdziwniejsze, co mnie spotkało miało miejsce z dwa lata temu. Pojawił się nieduży dym w lesie, wysłałem tam auto gaśnicze i czekałem na informacje co się dzieje, żebym mógł podjąć jakieś dalsze kroki. A tu się okazuje, że policja zamyka teren, jakaś afera się zrobiła. Jakiś okoliczny świr przywiązał faceta do drzewa w lesie, oblał go benzyną i podpalił. Miałem spory dylemat jak mam zanotować, co było przyczyną pożaru xD
Donald.pl: I co wpisałeś, że co było przyczyną pożaru, różnica zdań?
Jakub: Skończyło się krótko - "podpalenie" xD
Donald.pl: Jest taki klasyk internetu, jak starsza pani dzowni powiedzieć, że styrta się pali. Umiałbyś odnaleźć?
Jakub: Łatwiutko. Pani Jadwiga w tym zgłoszeniu przekazała na starcie wszystkie najważniejsze informacje - swoje imię, nazwisko, adres zdarzenia oraz wskazówki dojazdu na miejsce. Jak już masz takie informacje, możesz bez szukania dymu sprawdzić, czy jest jakieś zagrożenie dla lasu i przekazać informacje do straży pożarnej. Gorzej, jak przyjedzie i nie będzie gasić, bo syna nie ma w domu. Tak na poważnie, nam, w przeciwieństwie do takiej policji, nie jest potrzebna wiedza kto podpalił. Wystarczy sygnał "tu i tu pali się to i to". Chociaż zgłoszenia telefoniczne to jest malutki promil wszystkich zdarzeń. Najczęściej któryś z obserwatorów dostrzeże dym i od nas wszystko się zaczyna. Ewentualnie straż pożarna przekazuje nam informacje, że dostali jakieś zgłoszenie.
Donald.pl: Jak można ci pomóc w pracy? Ktoś widzi ogień, ale jest w lesie, jak dokładniej podać dane?
Jakub: Bardzo dobre pytanie, zauważyłem że ludzie często tego nie wiedzą. Przede wszystkim trzeba jak najdokładniej podać swoją lokalizację - albo po współrzędnych GPS z telefonu, albo po numerze oddziału leśnego. Takie informacje masz w aplikacji mBDL na smartfony. Jeśli ktoś nie zabrał telefonu, to dobrze żeby umiał określić, którą drogą wszedł do lasu, w którym miejscu, jaki dystans mógł przejść. Mając dokładną mapę nadleśnictwa mogę szybko określić, o jaką drogę chodzi, zacząć szukać dymu w tym miejscu. Natomiast jeśli ktoś zna swoją lokalizację z dokładnością do powiedzmy 200-300 metrów, najlepiej zadzwonić na straż pożarną, oni mając informacje o pożarze w lesie i tak nas poinformują.
Donald.pl: Jak podać współrzędne GPS z telefonu?
Jakub: Odpalasz Mapy Google, klikasz na punkt w którym się znajdujesz i pojawiają się koordynaty.
Donald.pl: Jak to jest z udziałem człowieka w pożarach? Faktycznie ludzie są najczęstszą przyczyną? Albo takie pety - są demonizowane, czy rzeczywiście niedopałki to problem?
Jakub: Ciężko określić, czy przyczyną pożaru był niedopałek, celowo rzucona zapałka czy zgoła podpalenie ściółki. Ale tak, najczęściej to właśnie człowiek jest przyczyną zdarzeń pożarowych. Ogniska w lesie, wypalanie traw w pobliżu lasu, celowe podpalenia, najpewniej również niedopałki - to najczęstsze przyczyny pożarów.
Donald.pl: Czy w tej pracy pomaga duży poziom empatii, czy wręcz przeciwnie?
Jakub: Niektóre wydarzenia to musi być obciążenie psychiczne. Ktoś cierpi, choćby zwierzęta. Wiesz, w tej pracy przede wszystkim trzeba zajmować się odpowiednim przepływem informacji, sporządzaniem odpowiednich dokumentów i obserwacją terenu z kamery. Oczywiście, empatia ma pewien wpływ na człowieka w tej pracy, przejmuje się właśnie losem zwierząt, czyimś dobytkiem, gdy na przykład płonie dom, a nawet czyjąś pracą, bo posadzenie lasu nie polega na wsadzeniu sadzonki w ziemię i pójściu do domu. Trzeba sobie zdać sprawę, że jak będziesz się tym tak przejmował, to możesz nie wykonać należycie swoich obowiązków, co spowoduje jeszcze większe straty. Jak już jesteś tego świadom, to opanowanie przychodzi bardzo szybko
Donald.pl: Czy zdarzają się telefony-pomyłki? Zamówienia pizzy, taksówki?
Jakub: Do nas ludzie prawie nie dzwonią, szybciej jest wykręcić 998/112 niż szukać telefonu na punkt alarmowy nadleśnictwa. Ale zdarzają się pomyłki, chociaż przez 3 lata pracy odebrałem może z 4 telefony od osób "z zewnątrz". I to były informacje od okolicznych mieszkańców, że będą coś wypalać na działce w danych godzinach, żebyśmy nie musieli podejmować działań. To się szanuje. Ale w maju zadzwonił do mnie jakiś dziadek i chciał się zapisać do ośrodka zdrowia. Nie wiem, jaka stała za tym historia, ale ciężko było mu wyjaśnić pomyłkę xD
Donald.pl No a co dyżurny pożarnictwa robi poza sezonem?
Jakub: Jako, że praca jest sezonowa, a dyżury prowadzi się od kwietnia do października, to mimo że zazwyczaj na kolejny sezon znów się przychodzi, trzeba coś robić na jesień i zimę. Nawet nie szukam wtedy jakiejkolwiek stałej pracy, bo jest wiadome, że w kwietniu znów wracam do lasów. Najlepiej jest trochę oszczędzać w czasie sezonu, a poza sezonem dorabiam sobie wożąc gdzieś znajomych, wybierając się na jakieś fuchy typu pomoc w przeprowadzce. Wystarczy dobrze zarządzać kasą przez cały rok, bo odprawy na zimę nikt nam nie daje.
Donald.pl: No i taka tradycja donaldowa: pokaż co cię bawi, masz tam jakieś memy na telefonie, albo ulubione filmiki? Jakiś humor branżowy?
Jakub: Z humoru branżowego ciężko mi coś wybrać, najwięcej to chyba żartujemy z zagrożeń pożarowych. One są wydawane codziennie o godzinie 9 i 13 i często są nieprzewidywalne. Mnóstwo razy było tak, że przy wilgotności ściółki powiedzmy 15% (dość sucho) było zagrożenie 1. stopnia (małe), po czym przy wilgotności 25% zagrożenie rosło na stopień 2. (średnie). Zaraz Ci podeślę obrazek
Donald.pl: Bawią cię alerty RCB?
Jakub: Bawi mnie to, jak są używane. Przez ostatnie dwa dni mieliśmy w okolicy burze, które powodowały duże straty (chociażby Poznań wczoraj), a alertu RCB nikt nie dostał. Ale o przepuszczaniu osób starszych w lokalach wyborczych dostałem w zeszłym roku chyba z 10 smsów xD Poza branżą bawi mnie absurdalny humor.
Donald: xD Dzięki za rozmowę i życzymy, żebyś się nudził w pracy.