W październiku w
Brazylii
odbyły się
wybory prezydenckie
. O fotel prezydenta rywalizowali ze sobą urzędujący wówczas prezydent Jair Bolsonaro i
Luiz Inacio Lula da Silva
. Ostatecznie Bolsonaro nie uzyskał większości głosów i nowym prezydent został Lula da Silva.
Wynik wyborów nie spodobał się zwolennikom Jaira Bolsonaro. Wczoraj przeprowadzili oni
szturm na budynki rządowe w stolicy kraju
. Z informacji przekazanych przez lokalną policję wynika, że tysiące osób deklarujących się jako sympatycy byłego szefa państwa znajdowało się zarówno na zewnątrz szturmowanych obiektów, jak i dostało się do ich wnętrza.
Tłum protestujących przedostał się przez ustawione przez siły bezpieczeństwa blokady i wdarł się między innymi do Kongresu oraz na tereny pałacu prezydenckiego. Służby poinformowały, że w związku ze szturmem
zatrzymano 170 osób
. Wcześniej gubernator stanu federalnego Ibaneis Rocha mówił, że podczas zamieszek w Brasilii zatrzymano 400 osób.
W związku z całą sytuacją sędzia brazylijskiego Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes
zawiesił na 90 dni gubernatora stanu federalnego Ibaneisa Rochę
. Gubernatorowi zarzuca się
dopuszczenie do luk w zabezpieczeniach
, które umożliwiły tłumom szturm na obiekty rządowe.
Oprócz tego sędzia nakazał także służbom blokowanie kont użytkowników rozpowszechniających antydemokratyczną propagandę w mediach społecznościowych.
W mediach społecznościowych pojawiły się
nagrania z zajść w stolicy kraju
. Widać na nich m.in. jak agresywny tłum bije policjanta na koniu. Szturmujący nie oszczędzają także zwierzęcia. Demonstranci atakują kijami i pałkami nie tylko policjanta, ale także konia. Mężczyzna próbuje utrzymać się w siodle, jednak po kilku sekundach spada na ziemię. Wówczas tłum rzuca się na funkcjonariusza:
Prezydent Brazylii w wygłoszonym oświadczeniu stwierdził, że wszyscy, którzy brali udział w zajściu,
zostaną ukarani
:
- Ktokolwiek brał w tym udział, zostanie odnaleziony i ukarany. Demokracja gwarantuje prawo do swobodnego wyrażania opinii, ale wymaga też od ludzi poszanowania instytucji. Za to, co dzisiaj zrobili, muszą ponieść karę - mówił - nie kryjąc wzburzenia - prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva.
Głos w sprawie szturmu na brazylijskie urzędy zabrał prezydent
Andrzej Duda
, który okazał wsparcie dla urzędującego prezydenta Lula da Silvii:
Co ciekawe do sytuacji odniósł się także
były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro
. W opublikowanych tweetach
potępił on szturm na budynki publiczne
. Oprócz tego napisał, że odrzuca "oskarżenia bez dowodów", jakie w niedzielę wysunął prezydent Lula, zarzucając mu, że przyczynił się do inwazji na urzędy państwowe w Brasilii:
"Pokojowe manifestacje, w formie zgodnej z prawem, stanowią część demokracji. Jednak wtargnięcia do budynków publicznych, jakie miały miejsce dzisiaj, a także były praktykowane przez lewicę w 2013 r. i 2017 r., wymykają się tej regule" - napisał Bolsonaro.