W maju
Jan Śpiewak
przegrał w sądzie z warszawskim prawnikiem
Jerzym Szaniawskim
. Sprawa dotyczyła słów Śpiewaka z samorządowej kampanii wyborczej, dotyczących tego, że Szaniawski brał udział w tzw. dzikiej reprywatyzacji.
Sąd uznał, że takie sformułowanie mogło poniżyć prawnika w opinii publicznej, a działaczowi nakazał zapłatę grzywny i zamieszczenie przeprosin.
Ponieważ jutro sprawą zajmie się
sąd apelacyjny
, Śpiewak zamieścił dziś na Facebooku wpis, w którym konkretnie tłumaczy powiązania Szaniawskiego z "dziką reprywatyzacją". Przy okazji informuje, że
grzywna nakazana przez sąd wynosi 5 tysięcy złotych
, ale same
przeprosiny na głównej stronie jednego z portali internetowych to koszt 221 tysięcy złotych
.
"Dziką reprywatyzacją od 6 lat nazywamy całą warszawską reprywatyzację, bo odbywa się nie na podstawie ustawy, ale bardzo dziwnego orzecznictwa sądów administracyjnych. Tym pojęciem posługują się media od wielu lat. Tym pojęciem posługiwałem się ja od 2013 roku. I
teraz mogę zostać bankrutem, bo sąd nie rozumie i nie akceptuje na czym polega wolność słowa
" - pisze Śpiewak.
"
Liczę, że sąd apelacyjny się opamięta. Jeśli nie to chyba będę musiał uciekać z Polski"
- dodaje.