Pod koniec września
Robert Bąkiewicz
zapowiedział, że będzie co tydzień w piątek organizował w Warszawie
zgromadzenia
pod nazwą "Marsz Niepodległości". Zgromadzenie odbyło się także wczoraj.
Reporter programu
Czarno na białym
TVN24
Artur Warcholiński przygotowuje obecnie reportaż pokazujący sylwetkę Roberta Bąkiewicza,
jego działalność i przeszłość. W związku z tym wykorzystał zgromadzenie do rozmowy z Bąkiewiczem. Reporter pojawił się na zgromadzeniu. W sumie brało w nim udział 6 osób. Towarzyszyła im liczna grupa funkcjonariuszy policji.
W pewnym momencie, gdy dziennikarz
zaczął zadawać Bąkiewiczowi pytania,
spotkał się z jego ostrą reakcją oraz interwencją policji. Robert Bąkiewicz
poprosił policjanta o interwencję
, twierdząc, że nie życzy sobie, żeby dziennikarz brał udział w wydarzeniu. Policjant wysłuchał prośby organizatora, mimo że
zgromadzenie miało charakter publiczny:
- Proszę policję o zabranie tego pana, bo przeszkadza nam tutaj w zgromadzeniu. Może pan tego pana zabrać? - zwrócił się szef Stowarzyszenia Roty Marszu Niepodległości.
- Jestem dziennikarzem - wskazywał reporter
Czarno na białym.
To nie przekonało policjanta, który podszedł w stronę dziennikarza i oddzielił go od idącego obok Bąkiewicza, a następnie powiedział:
- Proszę o opuszczenie.
Pan sobie nie życzy -
powiedział policjant do dziennikarza.
Dziennikarz podkreślał, że "to jest zgromadzenie publiczne", jednak policjant odparł:
- Ale pan Bąkiewicz sobie nie życzy, żeby pan brał udział w tym zgromadzeniu - powiedział policjant.
- Ale jak nie rozumiem? - odparł dziennikarz.
- Normalnie. Nie życzy sobie i tyle. Co pan nie rozumie? Proszę opuścić zgromadzenie. I tyle - nakazywał funkcjonariusz.
Później reporter TVN24 relacjonował, że wcześniej nic takiego go nie spotkało w pracy:
- Żadnej podstawy prawnej, dlaczego nie mogę realizować swojego dziennikarskiego obowiązku podczas zgromadzenia, podkreślam, publicznego. Nieprawdopodobne. Nigdy wcześniej coś takiego ze strony policji mnie nie spotkało podczas pracy. Nie byłem agresywny, nie wiem, na jakiej podstawie funkcjonariusz
bez chwili zawahania zrealizował polecenie prezesa stowarzyszenia
- mówi reporter
Czarno na białym.