Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji
przesłuchała we wtorek 14 kandydatów na ławników
Sądu Najwyższego
. Przesłuchań miało być 15, ale jedna osoba nie przyszła na spotkanie.
Kandydat na ławnika musiał zostać zgłoszony przez grupę co najmniej 100 obywateli bądź organizację pozarządową. Po pozytywnym zaopiniowaniu kandydatur przez komisję, ławników powoła Senat.
Podczas publicznego przesłuchania kandydatów z ich ust padały następujące stwierdzenia:
Nie wiem dlaczego zostałem zgłoszony na ławnika. Padło na mnie, nie wiem czemu, ale być może ma to jakiś sens.
Mam czas i chęci. Nie wiem, czy mam kwalifikacje, jeśli chodzi o prawo, mogę doczytać.
Wiem, co jest dobre, co jest złe. Nauczyły mnie tego dzieci.
Do kandydowania przekonałą mnie chęć zdobycia doświadczenia w Sądzie Najwyższym.
Kiedyś chciałem zostać prawnikiem.
Nie mam pojęcia czemu poszukuje mnie policja. Mój adres jest zresztą znany każdemu policjantowi.
Jeden z kandydatów stawił się przed komisją w bojówkach i sandałach.
Tylko jedna kandydatura została zaopiniowana negatywnie przez senatorów
Prawa i Sprawiedliwości -
osoby poszukiwanej przez policję. Senatorowie
Platformy Obywatelskiej
wstrzymali się od głosu. Być może uznali, że ich zdanie i tak nie ma znaczenia.
Aby móc zostać ławnikiem należy między innymi posiadać wyłącznie polskie obywatelstwo, być w wieku między 40 a 60 lat. Nie można przy tym należeć do żadnej partii politycznej i trzeba posiadać przynajmniej średnie wykształcenie.