Poseł
Solidarnej Polski Janusz Kowalski
opublikował dziś na Twitterze wpis, w którym domaga się
usunięcia niemieckich nazw miejscowości na stacjach PKP w województwie opolskim
. Według polityka Zjednoczonej Prawicy umieszczenie obok polskich nazw miejscowości na dworcach także niemieckich
jest niezgodne z polskim prawem
.
Polityk twierdzi, że w kontekście stacji kolejowych nie można stosować przepisów dających prawo do dwujęzycznych nazw miejscowości, które zamieszkują skupiska mniejszości narodowych. Według niego wówczas
nazwa stacji nie jest tożsama z nazwą miejscowości
:
"Tu jest Polska! 6 lat temu bezprawnie na skutek nacisków PO i Mniejszość Niemiecka w Opolu / Deutsche Minderheit in Oppeln zamontowano niemieckie nazwy stacji kolejowych w Chrząstowicach i Dębskiej Kuźni w Opolskiem. To jedyne przypadki w Polsce zmiany polskich oznaczeń stacji kolejowych - bezprawne. 3 lutego 2021 r., z uwagi na przejęcie przez Ministerstwo Infrastruktury nadzoru nad PKP PLK S.A.,
złożyłem w sprawie bezprawnych niemieckich nazw stacji kolejowych interpelację do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka
. To bardzo niebezpieczny precedens - niezgodny z polskim prawem" - napisał Kowalski.
Do wpisu Janusza Kowalskiego odniósł się
przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim
, a zarazem przewodniczący sejmiku województwa opolskiego
Rafał Bartek
:
"Poseł i Minister w jednej osobie podjął temat tablic dwujęzycznych na stacjach kolejowych w Chrząstowicach i Dębskiej Kuźni.
Argumentacja Pana Ministra wbrew pozorom nie jest niczym nowym
. Te same argumenty pojawiły się już w korespondencji pomiędzy PKP a ówczesnym Ministerstwem Administracji i Cyfryzacji w maju 2014r. Ostatecznie PKP uznało argumentację Ministerstwa i tablice 11.12.2015r. wróciły na stacje. Warto przy tym wskazać, że w grudniu 2015r. mamy już rząd Prawa i Sprawiedliwości. PKP podlegające Panu Ministrowi poszło między czasie już krok dalej (o czym Pan Minister może nie wie?) i uregulowało kwestię oznakowania na terenach zamieszkiwanych przez mniejszości w swych wytycznych. Zapis mówi wprost: "9. nazw stacji/ przystanków osobowych nie tłumaczymy na języki obce, z wyjątkiem nazw lokalizacji na terenach zamieszkałych przez ustawowo uznane mniejszości narodowe (białoruską, litewską, niemiecką, ukraińską) i etniczne".
Jeżeli więc dojdzie do demontażu tablic dwujęzycznych, to bez wątpienia nie będzie to decyzja prawna, ale stricte polityczna
"
- napisał Bartek na Facebooku.