Austriacki rząd chce walczyć z anonimowymi komentarzami w sieci.
Już niedługo przed opublikowaniem jakiegokolwiek komentarza na forach dyskusyjnych czy portalach informacyjnych internauci
będą musieli podawać swoje dane osobowe.
Taki jest pomysł rządu austriackiego kanclerza Sebastiana Kurza.
Przygotowano projekt ustawy,
z którego wynika, że każdy, kto będzie chciał zamieścić komentarz na portalach informacyjnych czy różnego rodzaju forach,
będzie musiał podać swoje imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania. Ustawa miałaby obowiązywać od 2020 roku.
Zgodnie z projektem nowe regulacje obowiązywałby serwisy mające ponad 100 tysięcy zarejestrowanych użytkowników, albo osiągnęły ponad 500 tysięcy euro przychodu w ciągu roku. Dotyczyłoby ono także portali, które otrzymują dotacje rządowe w wysokości ponad 50 tysięcy euro.
Internauci wciąż będą mogli komentować w sieci pod swoimi pseudonimami,
ale nie będą mogli dodać komentarza bez przekazania swoich pełnych danych osobowych.
- Wymogi prawne obowiązujące w analogowym świecie muszą również obowiązywać w świecie cyfrowym - tłumaczy minister do spraw mediów Gernot Blümel wywodzący się z chadeckiej Austriackiej Partii Ludowej.
Prawnik z branży IT Markus Dörfler nie zgadza się ze stwierdzeniem Blümela i twierdzi, że nowe
regulacje będą narzędziem cenzury w internecie.
Nowe prawo, według niego będzie karało duże serwisy internetowe, zamiast platform, na których hejt jest powszechny.
Według projektu ustawy to właśnie konkretne serwisy internetowe, które obejmowałoby nowe prawo byłby odpowiedzialne za ustalenie, czy informacje dotyczące tożsamości dostarczone przez użytkownika są prawdziwe.
Administratorzy sami mogą zadecydować o technicznych rozwiązaniach związanych z dostosowaniem się do nowego prawa. Według projektu ustawy to serwisy internetowe będą zobowiązane do udostępniania informacji o użytkownikach, gdyby zaszła taka potrzeba.
Jeśli platformy dopuszczą się złamania przepisów
i nie dostosowania się do ustawy, wówczas w projekcie zapisano, że groziłby im
grzywna nawet do 500 tysięcy euro.
Jeśli ponownie złamałyby przepisy wówczas kara wynosić ma nawet milion euro.
Z nowych regulacji miałaby być wyłączone platformy e-commerce
oraz serwisy internetowe, które nie uzyskują przychodów zarówno z publikowanych treści oraz reklam.
Nie jest do końca jasne, czy proponowane przez austriacki rząd nowe prawo nie naruszy wyroku Trybunału Sprawiedliwości
Unii Europejskiej w sprawie retencji danych z 2016 roku, w którym Trybunał orzekł, że państwa członkowskie nie mogą nakładać na operatorów telekomunikacyjnych ogólnego obowiązku zatrzymania danych.
Do sytuacji krytycznie odnoszą się także
stowarzyszenia austriackich dostawców internetu, które zwracają uwagę, że może dojść do naruszenia wolności słowa.