Sieć sklepów budowlanych Leroy Merlin zapowiedziała, że
wycofa się z rynku rosyjskiego
i przekaże sklepy lokalnemu zarządowi. Transakcja będzie musiała zostać zaakceptowana przez władze w Moskwie.
Władze firmy Adeo ostrzegają, że rozmowy w sprawie przekazania marketów mogą potrwać "kilka miesięcy". Właściciel sklepów wyjaśnia, że
chce "chronić lokalnych pracowników"
, dlatego podjął taką decyzję.
"Rozpoczynamy proces przeniesienia własności i musimy złożyć projekt do odpowiednich organów w Rosji" - napisano w komunikacie.
Prawdopodobnie markety będą działały w kraju pod nową marką, ale Adeo nie wykluczyło, że nowi właściciele pozostaną przy nazwie Leroy Merlin.
"Po ponad 18 latach działalności w Rosji przekazanie kontroli nad Leroy Merlin lokalnemu zarządowi powinno
ocalić miejsca pracy 45 000 pracowników
i zapewnić, że działalność firmy pozostanie w służbie mieszkańcom. Proces ten jest efektem rozpoczętych kilka miesięcy temu prac zgodnie z międzynarodowymi regulacjami. Jest następstwem wstrzymania od początku konfliktu przez Adeo wszystkich nowych inwestycji w Rosji i stopniowego uniezależniania się lokalnych operacji" - wyjaśniono.
Sieć była
szeroko krytykowana
za pozostanie na rynku rosyjskim mimo inwazji na Ukrainę. Co więcej, firma zadeklarowała na początku wojny, że "w obliczu wycofania się firm o podobnym profilu sieć jest w stanie zwiększyć dostawy i rozszerzyć asortyment".
Warszawski artysta Bartek Kiełbowicz zainicjował akcję zachęcającą do podmieniania etykiet w sklepach marki. Zestaw do sprzątania przemianował na "zestaw do zamiatania poczucia winy", a przy młotkach stolarskich doczepił plakietkę z hasłem "do zabijania". Na niektórych produktach zamienił etykiety na napis "kupując ten produkt finansujesz ludobójstwo w Ukrainie":