Na
Białorusi
trwa
czwarty dzień protestów
po sfałszowanych wyborach prezydenckich, które zapewniają
Aleksandrowi Łukaszence
kolejną kadencję. Demonstracje odbywają się w wielu miastach, wciąż są brutalnie tłumione przez milicję i OMON. Według danych Biełsat TV zatrzymano blisko 6 tysięcy osób, kilkaset jest w szpitalach.
Jednocześnie w całym kraju trwają pokojowe protesty kobiet przeciwko brutalności policji.
Władze i służby próbują na różne sposoby przekonać Białorusinów, aby przestali protestować. Wykorzystują do tego m.in. państwową propagandę. Dziś na publicznym kanale
Biełaruś-24
opublikowano m.in. materiał, w którym pokazano
pobitą młodzież zatrzymaną przez służby
. Młodzi ludzie "wyrażają skruchę" i przyznają, że "odechciało im się rewolucji". Jak wynika z relacji stacji, wśród zatrzymanych są nie tylko Białorusini, ale również Ukraińcy.
Protestujących próbuje dyskredytować Łukaszenka, który zwołał dziś
Radę Bezpieczeństwa
, choć oficjalnie nie chce przyznać, że w kraju dzieje się coś niepokojącego.
- Osnową wszystkich tych tak zwanych protestujących są ludzie z
przeszłością kryminalną i bezrobotni
. Nie ma roboty to “baw się stary na ulicach" - powiedział.