Na ulicach
Caracas
pojawiło się wczoraj kilkaset tysięcy Wenezuelczyków protestujących
przeciwko dyktaturze Nicolasa Maduro
. Chcą jego obalenia i przeprowadzenia wolnych wyborów. Zagraniczne media podają, że protestujących mogło być nawet
100 tysięcy
.
Ich hasłem jest
"Si, se puede"
("Tak, można"), nawiązujące do hasła Baracka Obamy "Yes we can". Skandują, że
tym razem uda się obalić dyktaturę
.
To wideo ukazujące skalę protestów obejrzano od wczoraj już ponad pół miliona razy:
"Ulice są całkowicie wypełnione. Ci, z którymi rozmawiałem, mają poczucie, że
dzisiejszy dzień jest absolutnie wyjątkowy w historii ich kraju
. Mają nadzieję, że te masowe protesty w końcu doprowadzą do wolnych wyborów i demokratycznego wyłonienia prezydenta. W tłumie są przeróżni ludzie - niepełnosprawni, studenci, także ci, którym brakuje pieniędzy na leki, na podstawowe zakupy, bo naprawdę
sytuacja ludzi w Wenezueli jest niezwykle trudna
" - relacjonował wczoraj dziennikarz RMF FM.
Masowe protesty trwają już od ponad tygodnia.
23 stycznia
lider opozycji
Juan Guaido
ogłosił się
prezydentem kraju
. Dąży do obalenia dyktatury Nicolasa Maduro, która doprowadziła kraj do katastrofy gospodarczej.
Więcej pisaliśmy o tym tutaj:
-
Zmiana władzy jest już blisko
- mówił Guaido w Caracas. - Przysięgamy: Pozostaniemy na ulicach aż nastanie wolność, powstanie tymczasowy rząd oraz będą nowe wybory.
Przełomowym momentem w kryzysie może być zamieszczone wczoraj na Twitterze wideo, na którym
generał Francisco Yanez
, członek naczelnego dowództwa wenezuelskich sił powietrznych
uznaje Guaido za tymczasowego prezydenta
. Nawołuje też innych wojskowych do podjęcia takiej samej decyzji.
Naczelne dowództwo sił zbrojnych Wenezueli już oskarżyło Yaneza o zdradę.
Tak wyglądały wczoraj ulice Caracas:
Tymczasem wspierany przez Rosję
Maduro organizuje koncerty i wiece poparcia i promuje je w social mediach
. Widać jednak, że są znacznie mniej liczne niż protesty: