Miasto
Toledo
w stanie Ohio
od 2014 roku boryka się z kryzysem
wodnym wynikającym z ogromnego
zanieczyszczenia jeziora Erie
. To
czwarte co do wielkości jezioro w kompleksie Wielkich Jezior Ameryki Północne
j, przez które przebiega granica pomiędzy USA a Kanadą.
Mieszkańcy miasta są przekonani, że rząd i władze lokalne
robią za mało, żeby chronić jezioro
, doprowadzili więc do
referendum
, dzięki któremu jezioro uzyskało podmiotowość prawną, zarezerwowaną dla ludzi i firm.
Dzięki temu teraz mieszkańcy
będą mogli wnosić sprawy sądowe w imieniu jeziora
przeciwko tym, którzy je zanieczyszczają.
Jezioro Erie. Widok na Cleveland. Fot. Wikimedia Commons
To nie pierwszy taki przypadek na świecie, a część rodzącego się ruchu, dzięki któremu prawa dostały już lasy i rzeki w wielu krajach.
W USA dyskusja na temat tego, czy
natura powinna mieć prawa
zaczęła się w
1972 roku
w sądach i środowisku akademickim. W 2006 roku jako pierwsi na świecie taką ochronę dla ekosystemu wywalczyli mieszkańcy
Tamaqua w Pensylwanii
, walczący z toksycznym osadem ściekowym.
Dwa lata później
Ekwador
stał się pierwszym na świecie krajem, który
prawo dla natury
zapisał w konstytucji. W 2014 roku
Nowa Zelandia
uznała prawa lasów Te Urewera, a w 2017 roku
Kolumbia
przyznała je rzece Rio Atrato. W tym samym roku Indie uznały osobowość prawną rzek Ganges i Jamuna.
Rozwiązanie przyjęte w Toledo jest jednak
pierwszym tak szerokim
w USA. Dzięki niemu ochronę zyskało nie tylko jezioro, ale również cały
ekosystem
jego dopływów i gatunków roślin i zwierząt, które w nim żyją.
Doświadczenia innych krajów pokazują, że nadawanie podmiotowości prawnej przynosi realne, pozytywne konsekwencje. W Ekwadorze mieszkańcy składają pozwy przeciwko firmom, które
powodują poważne szkody środowiskowe
. Ostatnio złożyli
pozew w imieniu rzeki
, która została zanieczyszczona w trakcie realizacji projektu budowlanego.
Sąd orzekł na korzyść rzeki.
fot. Wikimedia Commons