Prezes PiS
Jarosław Kaczyński
w rozmowie z tygodnikiem
Sieci
stwierdził, że
wprowadzenie waluty euro do Polski
spowoduje "zubożenie Polaków", a do tego nasza własna waluta to "jeden z atrybutów niepodległości".
Adrian Zandberg
zwrócił natomiast uwagę, że dołączenie Polski do euro jest teraz wręcz
technicznie niemożliwe
.
- Badania opinii publicznej pokazują, że
Polacy nie chcą tej zmiany
, rozumieją jej niezwykle bolesne konsekwencje. Ale oni będą próbowali, bo muszą. Zgadzam się z Adamem Glapińskim, że to jedno z zadań, z którym przysłano tu Tuska - powiedział Kaczyński.
Prezes dodał, że wprowadzenie euro w Polsce należy postrzegać w dwóch wymiarach: godnościowym i społeczno-ekonomicznym. Według Kaczyńskiego nastąpiłaby
ekonomiczna degradacja
, ponieważ wejściowy kurs waluty byłby ustalany nie na podstawie realnej siły nabywczej złotego, ale proporcji zbliżonych do kursu wymiany walutowej.
- Nasz wzrost gospodarczy się zatrzyma, przestaniemy gonić Zachód i Niemcy. Wprowadzenie waluty euro będzie miało taki skutek - ocenił.
Zandberg odwołał się do słów lidera PiS w swoim poście na Facebooku.
"Jak się okazuje, PiS obroni Polskę przed wejściem do euro. Jest to naprawdę ujmująca deklaracja. Choć raz jest szansa, że prawicy coś się uda!" - ironizował na wstępie.
Poseł Lewicy zwrócił uwagę, że Polska nawet nie może na ten moment wejść do strefy euro, ponieważ "
nie spełniamy kryteriów konwergencji
".
"Naprawdę nie trzeba być Kaleckim czy Keynesem, by rozumieć, że - przy całej
niestabilności
, która przelewa się dziś przez światowe gospodarki - jeszcze długo tych kryteriów nie spełnimy. Równie dobrze, jak przed euro, prawica może więc bronić nas przed zderzeniem z Saturnem albo inwazją reptilian. Z wysokimi szansami na sukces!" - napisał.
Wszystko dlatego, że konstrukcja strefy euro wymaga zmian, żeby nie szkodziła słabszym regionom.
"Inaczej przy byle zawirowaniu cały kontynent będzie wstrzymywać oddech, czy euro tym razem nie wywróci [tu wstaw losowy kraj europejskiego południa]. Zanim wróci na serio kwestia akcesji Polski, Danii czy Szwecji, kraje strefy euro muszą sobie z tymi problemami w końcu poradzić” - wyjaśnił.