fot. Obywatele RP
Działacze Społecznego Kolektywu Obrony Uchodźców zorganizowali
ostrzegawczy strajk okupacyjny w siedzibie Polskiego Czerwonego Krzyża
przy ulicy Mokotowskiej w Warszawie. Zapowiedzieli, że potrwa on 48 godzin.
- Nie ma uchodźców, są ludzie. Nie ma polityki, jest życie. My tu jesteśmy w sprawie ratowania ludzkiego życia - podkreślają protestujący.
Członkowie kolektywu rozwieszali wcześniej plakaty wzywające PCK do zapewnienia pomocy humanitarnej na granicy.
- Jeżeli największa polska organizacja humanitarna mówi, że nie jest decyzyjna w sprawie wysłania pomocy na granicę, to
mamy do czynienia z próchnem, a nie organizacją humanitarną
- powiedziała jedna z aktywistek w rozmowie z pracownikami PCK transmitowanej na Facebooku.
Na miejsce przyjechała policja, choć pracownicy PCK zapewnili, że to nie oni wezwali funkcjonariuszy.
Aktywiści przedstawili swoje postulaty:
"1. Żądamy natychmiastowej i sprawczej realizacji przez Polski Czerwony Krzyż kompleksowej pomocy humanitarnej dla uchodźców i uchodźczyń oraz migrantów i migrantek obecnych we wschodnim polskim pasie przygranicznym!
2. Żądamy natychmiastowego i sprawczego zaangażowania Polskiego Czerwonego Krzyża w realizację zadań związanych z odnajdowaniem i identyfikacją uchodźców i uchodźczyń zaginionych w Polsce!
3. Żądamy bezzwłocznego rozliczenia współodpowiedzialności kierownictwa centralnego i regionalnego Polskiego Czerwonego Krzyża za dotychczasowe zaniechania w okolicznościach kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej, w szczególności zaś – w obliczu strukturalnej przemocy fizjologicznej doświadczanej tam przez uchodźców i uchodźczynie, wskutek których śmierć poniosło co najmniej pięć z nich!".
Po polskiej stronie granicy z Białorusią doszło ostatnio do co najmniej czterech zgonów: trzy osoby zmarły z powodu wychłodzenia, jedna na zawał serca. Tydzień temu białoruska straż graniczna poinformowała o znalezieniu ciała 39-letniej Irakijki, które "miało być przeciągnięte z polskiej strony".