fot. East News
Były premier
Mateusz Morawiecki
korzystał z
ochrony Służby Ochrony Państwa trzy miesiące
po tym
jak przestał pełnić tę funkcję
. Media informowały wówczas, że polityk chciał jej
przedłużenia
ze względu na otrzymywane pogróżki, jednak prośba ta miała spotkać się z
odmową
.
Teraz jednak, po tym jak doszło do ataku na słowackiego premiera Roberta Ficę, temat powrócił. Minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych
Tomasz Siemoniak
został zapytany o sprawę na antenie Radia Zet. Przekazał, że zastanowi się nad przyznaniem ochrony byłemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Miał już rozmawiać na ten temat z wiceministrem Czesławem Mroczkiem, który nadzoruje Służbę Ochrony Państwa.
- Uznaliśmy, że ponownie
przeanalizujemy stopień zagrożenia i na podstawie tej oceny podejmiemy decyzję,
czy przyznać ochronę byłego premierowi - poinformował.
Prowadzący rozmowę w Radiu Zet Bogdan Rymanowski przypomniał, że za czasów PiS Donald Tusk, wówczas były premier, miał taką ochronę. Wypominać to miał rządzącym były szef MSWiA Mariusz Kamiński. Siemoniak podkreślił, że przyznawane ochrony zależy od stopnia zagrożenia danego polityka:
- Takich decyzji nie podejmuje się, by osiągać polityczny efekt, tylko gdy ktoś jest zagrożony. Wtedy była wyraźna ocena, jak rozumiem służb państwowych, że są zagrożenia, są groźby - powiedział Siemoniak.
-
Jeśli jest ktokolwiek zagrożony, trzeba mu przyznać ochronę SOP lub ochronę policyjną
. Różne osoby są w Polsce ochranianie, nie tylko dlatego, że są politykami. Niech to będzie merytoryczną sprawą, bez upolityczniania. Ta ochrona jest zawsze adekwatna, służby zawsze wyciągają wnioski z takich sytuacji, gdziekolwiek one występują. Szczegóły ochrony najważniejszych osób niech będą otoczone tajemnicą, choćby dlatego, że zamachy zdarzają się na świecie - dodał.