Wczoraj
diecezja w Rzymie
ogłosiła, że
wszystkie kościoły zostaną zamknięte do 3 kwietnia
z powodu pandemii koronawirusa.
Zgodnie z decyzją, którą podjął papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej, kardynał Angelo De Donatis,
wierni nie mogą wchodzić do kościołów
parafialnych i nieparafialnych oraz innych miejsc kultu należących do tej diecezji.
Już wcześniej
Włochy podjęły decyzję o nieodprawianiu mszy świętych,
by ograniczyć możliwość rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Podobną decyzje podjęła także Słowacja.
Polski Episkopat wciąż jednak trwa przy swoim
i msze święte w kościołach są odprawiane. Jeszcze do wczoraj arcybiskup Stanisław Gądecki przekonywał, że
"tak jak szpitale leczą choroby ciała, tak kościoły służą m.in. leczeniu chorób ducha,
dlatego jest niewyobrażalne, abyśmy nie modlili się w naszych kościołach".
Ostatecznie po wielu naciskach władze polskiego kościoła wydały zarządzenie, w którym poinformowano o
"wprowadzeniu prewencyjnych środków ostrożności"
. Jednocześnie
wciąż nie odwołując mszy świętych.
Biskupi proponują za to
dyspensę od obowiązku uczestnictwa w niedzielnej mszy
. Szczególnie dotyczyć ma ona osób starszych, dzieciom i młodzieży, osobom z objawami infekcji i wszystkim, którzy "czują obawę przed zarażeniem".
Tymczasem najbardziej fanatyczni katolicy namawiają, również na łamach dużych mediów, do codziennego uczestnictwa w mszach i chwalą biskupów za ich nie odwoływanie: