fot. Policja
Pasjonat Japonii Robert B. stanął przed sądem, ponieważ
zaatakował swojego kuzyna samurajskim mieczem
. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa 20-letniego Konrada.
Oskarżony mieszka pod Krakowem wraz z siostrą. Robert od zawsze pasjonował się Japonią, a zwłaszcza tradycją samurajów. Mężczyzna uczył się japońskiego i sam wyrabiał miecze samurajskie, które później sprzedawał.
Pewnego dnia wujostwo rodzeństwa wprowadziło się chwilowo do ich domu. Para uciekała przed ich 20-letnim synem Konradem, który miał ich prześladować i dręczyć. Robert zaznaczył, że nie chce widzieć Konrada.
Rodzina oskarżonego jednak nie dotrzymała obietnicy i przekazała klucze 20-latkowi. Konrad wszedł bocznym wejściem. Robert B. zauważył syna wujków, kiedy ten korzystał z toalety przy otwartych drzwiach.
Na widok kuzyna zdjął ze ściany jeden z mieczy, wetknął go sobie za pas i ruszył w pogoń za Konradem. Oskarżony kazał opuścić lokum 20-latkowi, jednak został mocno pchnięty przez Konrada, który uciekł na podwórko. Młody samuraj podążył za nim, wyciągnął zza pasa miecz i zadał nim jeden cios.
Ostrze trafiło przecięło kuzynowi zginacz nerwu łokciowego, ścięgna zginaczy, tętnicę łokciową i promieniową oraz uszkodziło kość śródręcza. Konrad trafił do szpitala na siedem dni.
Miłośnik Japonii
zaprzeczył, że zamierzał zabić mężczyznę
oraz przeprosił za swoje zachowanie.
- Gdybym chciał to zrobić, to nic nie stało na przeszkodzie, a cios w głowę mogłem zadać zupełnie innym cięciem, które także systematycznie ćwiczę. Ja miarkowałem moje jedyne uderzenie i to w wyciągniętą w moim kierunku rękę. Uderzyłem, bo czułem się zagrożony - zeznał.
Biegli wypowiedzieli się, że Robert był poczytalny w chwili czynu, ale ma skłonność do zachowań impulsywnych i słabo kontrolowanych. Podczas rozprawy sądowej podkreślał, że
stara się żyć według kodeksu bushido
, który ceni zwłaszcza takie cechy jak męstwo, prawdomówność czy odwaga.
Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał zeznania Roberta za wiarygodne. Oceniono także, że nie chciał zabić kuzyna, ponieważ miał ku temu okazję i jej nie wykorzystał. Samuraj został skazany na
półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata
, 1000 zł grzywny oraz skonfiskowano jego miecz. Mężczyzna odwołał się w sprawie zwrócenia jego własności.
- Jestem całkowicie przesiąknięty ideami kodeksu bushido, a one mówią, że utrata miecza to świętokradztwo, a miłość do oręża jest jedną z podstawowych zasad tego kodeksu - podkreślił.
Sąd wskazał jednak, że żyjemy w porządku, który stanowi Konstytucja RP i ona powinna być wyznacznikiem wszelkich zachowań każdego Polaka.
- Robert B. sam się zhańbił, bo
prawdziwy samuraj okazuje miłosierdzie
, którego oskarżony nie okazał, atakując kuzyna mieczem. Nie był ani mężny, ani powściągliwy, ani godny, by być prawdziwym wojownikiem i dlatego miecza z powrotem nie dostanie - uznał sąd.