Rosjanin Denis Lisov
przyjechał do
Szwecji
7 lat temu z żoną i najstarszą córką, obecnie 12-letnią Sofią. Mężczyzna, który jest z zawodu kolejarzem, rozpoczął w Szwecji pracę. Później na świat przyszły dwie córki, 6-letnia dziś Serafina i 4-letnia obecnie Alisa.
Żona i matka dziewczynek zachorowała
i z podejrzeniem schizofrenii trafiła do specjalistycznego ośrodka.
W tym momencie
rodziną zainteresowała się szwedzka opieka społeczna.
W 2017 roku, tamtejszy sąd podjął decyzję, że
dziewczynki powinny zostać umieszczone w rodzinie zastępczej
, ponieważ ojciec miał nie radzić sobie z opieką nad nimi.
Do opieki nad dziećmi zostali
wyznaczeni imigranci z Libanu
. Dzieci mogły się widywać z ojcem tylko przez 6 godzin w tygodniu. Rodzina zastępcza mieszkała aż 300 kilometrów od miejsca zamieszkania Lisova.
Jak relacjonuje Rosjanin,
dzieciom ciężko było się przyzwyczaić do nowych zasad panujących w domu,
które wynikały z innej kultury i religii:
- Mniejsze dziewczynki nie zdawały sobie sprawy. Najstarsza powiedziała, że ciężko było się przyzwyczaić do relacji w tej rodzinie. Dowiedziałem się, że bardzo ciężko jej było w okresie, kiedy musiała wykonywać polecenia swojego wychowawcy, kiedy zachorowała, jak miała jakieś problemy (…)
Trudno było jej się przyzwyczaić do rygoru, który panował w tej rodzinie
. Teraz dziewczynki czują się lepiej. One wszystkie bardzo się cieszą, że jesteśmy razem.
Mężczyzna podczas ostatniego widzenia z córkami
zdecydował się zabrać je z rodziny zastępczej i wrócić do Rosji.
W tym celu w poniedziałek przypłynął z córkami do Polski promem ze Szwecji, skąd następnie planował podróż do Moskwy.
Ostatecznie ucieczka do Rosji nie udała się.
Straż graniczna zatrzymała rodzinę na Okęciu, ponieważ szwedzkie służby umieściły w Systemie Informacyjnym Schengen dane dziewczynek jako osób zaginionych.
Ojciec dzieci wraz z pomocą Rzecznika Praw Dziecka Mikołajem Pawlakiem, zdecydował się
wystąpić do polskich władz o przyznanie jemu i córkom statusu uchodźcy.
Wczoraj sprawą zajął się warszawski sąd, który zezwolił rodzinie pozostać w Polsce do czasu rozstrzygnięcia wniosku o przyznanie im azylu. Ojciec otrzymał też nadzór kuratora:
- Sąd nie może wydać małoletnich dzieci poza terytorium RP, gdzie wjechały pod opieką ojca. Po wysłuchaniu małoletnich i wobec braku dokumentu potwierdzającego ograniczenie praw ojcu, sąd uznał, że mając na uwadze szeroko rozumiane dobro małoletnich, należy pozostawić je pod opieką ojca - argumentowała sędzia Żaneta Seliga-Kaczmarek.
-
Dzieci są bardzo silnie związane z tatą.
Rozmawiając ze mną wskazały, że chcą być z tata, kochają tatę i nie chcą się nim rozstawać - dodała.