fot. East News
We Francji wciąż trwają
zamieszki związane ze śmiercią 17-letniego Nahela
. Chłopak został zastrzelony przez policjanta, gdy próbował uciec samochodem w czasie kontroli drogowej. Kolejny dzień na ulicach Nanterre na przedmieściach Paryża, gdzie doszło do zdarzenia, odbywają się marsze pamięci dla nastolatka, które zamieniają się w regularne walki młodzieży z policją.
Dziś na ulice ponownie wyszły tysiące ludzi. Na zdjęciach i filmach publikowanych w mediach społecznościowych widać płonące barykady, kosze na śmieci i budynki. Na ulicach unoszą się kłęby dymu, cały czas interweniuje policja.
Zamieszki odbywają się również w innych miastach Francji, m.in. w Lille, Tuluzie czy Lyonie, szczególnie na zamieszkiwanych przez imigrantów przedmieściach tych metropolii. Jak podały francuskie służby w nocy w całym kraju doszło do wielu podpaleń m.in. komisariatów, szkół, bibliotek, dworców czy autobusów.
150 osób zostało zatrzymanych
. Minister spraw wewnętrznych poinformował o mobilizacji 40 tysięcy policjantów i żandarmów.
Dziś według BBC tylko w marszu w Nanterre udział bierze ponad 6 tysięcy osób. Na ulice wyszła również
matka zabitego 17-latka, Mounia
, która wraz z synem mieszkała w dzielnicy Vieux-Pont. Chłopak prawdopodobnie nie znał swojego ojca.
- Przed wyjściem z domu dał mi dużego buziaka i powiedział "mamo, kocham cię". Powiedziałam mu, że go kocham i żeby na siebie uważał. Godzinę później powiedzieli mi, że mój syn został zastrzelony. Co ja teraz zrobię?
On byl moim życiem, moim najlepszym przyjacielem
, był dla mnie wszystkim - mówiła w rozmowie z mediami.
Znajomi i rodzina Nahela w rozmowie z mediami podkreślają, że był dobrym chłopakiem z dużym potencjałem. Grał w lidze rugby, pracował jako dostawca pizzy, był lubiany w swoim sąsiedztwie. 17-latek miał jednak problemy w szkole, w której uczył się na elektryka, głównie z powodu kiepskiej frekwencji.
Choć nie był nigdy karany, był "znany" lokalnej policji.
Policjant, który zastrzelił 17-latka, przebywa w areszcie, został oskarżony o zabójstwo.