Z perspektywy nastolatka praca w
przemyśle gamingowym
brzmi jak świetna zabawa. W rzeczywistości jednak coraz częściej mówi się o tym, że pracujący nad kolejnymi kasowymi tytułami
pracują za dużo
, a ich nadgodziny są nieopłacane.
W branżowym slangu nazywa się to
"crunchem"
. Chodzi o okres
"zamykania" projektu, podczas którego siedzi się w biurze po nocach, je pizzę i pracuje ponad siły
. Jest to cała kultura pracy, do której
młodzi pracownicy są stopniowo przyzwyczajani
. Pracują coraz więcej, żeby gotową grę dostarczyć zgodnie z harmonogramem i zgodnie z budżetem.
Na ich nadgodziny budżetu jednak nie ma.
To, co jednak do niedawna było jedynie tematem rozmów przemęczonych pracowników, w Wielkiej Brytanii stało się
przyczyną stworzenia związku zawodowego
.
Związek Niezależnych Pracowników Wielkiej Brytanii (IWGB) zapowiedział, że
stworzy pierwszy w kraju oddział związków zawodowych dla pracowników branży gier
, żeby rozwiązać problem ich "powszechnej eksploatacji".
Zdaniem przedstawicieli IWGB w krytycznych sytuacjach mowa nawet o
100 godzinach nieregulowanej pracy tygodniowo
. Spodziewają się, że do związku w pierwszych tygodniach dołączą tysiące pracowników.
Branża gier w Wielkiej Brytanii zatrudnia około
47 000 pracowników
. Jest jednym z największych takich sektorów w Europie.