Od 8 grudnia trwa protest okupacyjny poznańskiego Domu Studenckiego Jowita. Władze uczelni planowały sprzedaż Jowity, a pozyskane środki chciały przeznaczyć na budowę drugiego akademika na terenie kampusu Morasko. Budynek okupuje około 50 studentów. Rektor prof. dr hab. Bogumiła Kaniewska poinformowała, że plany sprzedaży Jowity zostały wstrzymane, jednak studenci pozostają sceptyczni.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek poinformował, że zamierza odwiedzić DS Jowita i "jeszcze dziś będzie w Poznaniu". Przekazał, że pozostaje w stałym kontakcie z rektor Kaniewską oraz zadeklarował, że zatrzyma prywatyzację akademika.
- Miałem o tym nie mówić, ale dobrze. Oczywiście, że pojadę. To nie może być tak, że dzisiaj minister nauki siedzi sobie w gabinecie, rozwiązuje jakieś inne problemy, a tam studenci okupują akademik. Trzeba pojechać, zobaczyć, jaka jest sytuacja i jakie są propozycje rozwiązań
- powiedział w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Tymczasem rozmawiamy z jednym ze studentów, który bierze udział w okupacji Jowity.
donald.pl: Kim jesteś, co tam się dzieje i dlaczego akurat tak?
Patryk: Nazywam się Patryk Szynkowski, jestem studentem Politechniki Poznańskiej i członkiem kolektywu Rozbrat. O zamknięciu akademika Jowita dowiedzieliśmy się dzięki akcji zorganizowanej przez mieszkańców DS Jowita, w której domagali się pozostawienia akademika otwartym. Oni sami dowiedzieli się o zamykaniu swojego domu z plotek. Rektorka Kaniewska głosy sprzeciwu zignorowała i akademik z początkiem tego roku akademickiego stoi pusty. Działa tylko część hotelowa. Nie mamy złudzeń, że władze nie chcą, żeby Jowita była wyremontowana.
donald.pl: Właściwie dlaczego?
Patryk: Bo nie podjęli nigdy kroków w stronę jej remontu. Powołują się na bardzo
stronniczą ekspertyzę
zleconą prywatnej firmie. Doszliśmy do wniosku, że władza generalnie stara się tylko i wyłącznie o zwiększenie zysku swojego i swoich kolegów.
donald.pl: Czy uczelnia może was jakoś przekonać do swojego stanowiska? Co musiałoby się stać? Czy też uważacie, że ich działania i komunikaty są bezwartościowe, bo nieszczere?
Patryk: Myślę, że uczelnia nie jest w stanie już nas do siebie przekonać. Jedyne, co mogą zrobić, to spełnić nasze wszystkie postulaty. Chcemy publicznych tanich stołówek, pokojów socjalnych na każdym wydziale i, przede wszystkim, żeby powstał konkretny plan remontu Jowity z założeniem, że wszystkie piętra zostaną oddane dla studentów do mieszkania. Nie wyjdziemy stąd dopóki władza nie obieca nam na piśmie z realnymi terminami, kiedy i przez kogo Jowita zostanie wyremontowana. Ich komunikaty od początku są zwykłym zamydlaniem nam oczu. Na początku remont Jowity kosztował 50 milionów, potem 80, a teraz Kanclerz mówi o 100 milionach złotych. To nie jest szczerość. Dzisiaj kanclerz znowu do nas przyszedł, tym razem z rektorką, postanowili odebrać nam dostęp do prysznica na holu. W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego władza postanowiła podjąć kroki godne czyścicieli kamienic. Starają się odebrać nam przestrzeń do spania, boją się nas i próbują stłamsić nasz protest. Nie uda im się to.
donald.pl: Dlaczego taka forma protestu, dlaczego strajk okupacyjny?
Patryk: Od pół roku walczymy o Jowitę na różne sposoby. Stworzyliśmy petycję, którą podpisało 1500 studentów, były protesty w rektoracie, spotykaliśmy się z rektorką. Za każdym razem słyszeliśmy to samo. "Nie ma pieniędzy"; "to niemożliwe"; "starałam się, musicie mnie zrozumieć". To oczywiście nie są dokładne cytaty. Okupacja wyszła spontanicznie po konferencji, którą organizowały Rozbrat, Studencka Inicjatywa Mieszkaniowa i Inicjatywa Pracownicza. Potem studenci sami uznali, że muszą zacząć okupować budynek akademika. Do tej pory prosiliśmy, domagaliśmy się remontu Jowity. Teraz tego żądamy i nie przestaniemy żądać, nieważne, jak będą nam mydlić oczy. Jesteśmy na froncie walki o godne życie.
donald.pl: Opowiedz trochę o sytuacji kogoś, kto przyjechał do Poznania studiować. Jakie są przeciętne koszty dla kogoś, kto i tak nie ma za dużo pieniędzy więc stara się oszczędzać?
Patryk: Koszty życia od 2017 roku dla studentów wzrosły około dwukrotnie. Wypycha się nas na wolny rynek, płacimy prywatnym właścicielom mieszkań od 1500 do 1700 złotych. Około 5% studentów ma miejsce w akademiku, reszta wynajmuje. Są tacy, co jedzą jeden czy dwa posiłki dziennie, albo nie jedzą w ogóle, bo pod koniec miesiąca kończą się pieniądze. Jowita była drugim najtańszym akademikiem w Poznaniu, pokoje kosztowały 500-600 złotych. Sukcesywnie podwyższa się dolną granicę życia w Poznaniu, pracujemy coraz więcej za mniej, ponieważ ceny życia rosną bardzo szybko. Studenci, którzy chcą uczyć się w Poznaniu muszą się liczyć z tym, że większość czasu, który mogliby spędzić na nauce, muszą spędzać na generowaniu zysku do kieszeni kolegów i koleżanek rektor Kaniewskiej i kanclerza Wysockiego.
donald.pl: Wiele starszych osób ma doświadczenie dorabiania na studiach. Ty pracujesz?
Patryk: Tak, sam po przyjechaniu do Poznania musiałem pracować po 12 godzin w sklepie na kasie.
donald.pl: Domagacie się stołówki, takiej zwykłej, studenckiej stołówki zamiast outsourcingu. Dlaczego to takie ważne?
Patryk: Stołówki publiczne są tańsze i to pozwala studentom się tam najeść. Po co uczelnia ma oddawać zysk prywatnej spółce, skoro może te pieniądze zainwestować w siebie? To powinno być w interesie publicznej uczelni, żeby się rozwijać zamiast cofać. Publiczne stołówki to przede wszystkim też inwestycja w studenta.
donald.pl: Bo student najedzony jest bardziej zadowolony?
Patryk: Stołówki mogą być centrum życia studenckiego, w którym przy posiłku możemy się uczyć, czy po prostu ze sobą rozmawiać. Prywatne jadalnie świecą pustkami, bo ich ceny nie różnią się od cen jedzenia na mieście. Zresztą, jak masz po studiach zapewniony ciepły i tani posiłek to 100 razy bardziej chce ci się studiować i mniej czasu spędzasz na gotowaniu, zakupach itp. Wiąże się to też z mniejszą ilością wydanej kasy, czyli z większą ilością wolnego czasu. Chcemy odzyskać swój czas. Stołówki to też więcej miejsc pracy.
donald.pl: Twoja refleksja: rozmawiasz z mediami, widzisz jakieś komentarze. Co Cię najbardziej zaskoczyło do tej pory, co najczęściej jest źle rozumiane?
Patryk: Najbardziej irytuje mnie to, że media nie chcą przyłożyć się do ważnej dla nas kwestii, czyli stronniczości ekspertyzy, jaką mydlą nam oczy. Niektóre media bezrefleksyjnie podają argumenty rektor Kaniewskiej, że remont Jowity kosztuje 100 milionów złotych. Jak można wierzyć w tę wycenę?
donald.pl: Może wrodzone zaufanie do władzy? xD Poza tym wiesz, inflacja jest, wszystko drożeje.
Patryk: Dobra, ale ta wycena na przestrzeni pół roku zwiększyła się dwukrotnie! Ta ekspertyza mówi np.: "Obiektywni eksperci" twierdzą, że publiczny akademik w centrum "pełni funkcję anachroniczną" bo "nie wykorzystuje potencjału rynkowego". Jednak w centrach miast wśród biznesmenów "szczególne zainteresowanie wzbudzają inwestycje w domy studenckie"! Eksperci kwitują, że "faktyczne przeznaczenie [czyli tani publiczny akademik – red.] oddala się od optymalnego potencjału, generującego najwyższą rentę gruntową [czyli drogi prywatny akademik – red]".
donald.pl: Czyli według ekspertyzy po prostu się nie opłacacie. O proteście jest głośno, jaki macie odzew poza tym, że odwiedzi Was nowy minister?
Patryk: Cieszy mnie zaangażowanie wśród studentów z całego kraju, zawsze zaskakuje mnie, gdy widzę nową twarz. Duzo ludzi myśli, że jestesmy nierobami, ale studenci od lat nie pracowali tyle godzin, co teraz. Cieszy mnie, że dużo różnych profesorów, doktorów chce w Jowicie prowadzić swoje zajęcia. Ludzie też nie rozumieją sposobu funkcjonowania okupacji, co mnie nie dziwi, nie ma żadnego komitetu okupacyjnego. Wszystkie decyzje są podejmowane wspólnie na wieczornych, otwartych spotkaniach.